Layout by Raion

sobota, 9 stycznia 2016

We're going back where we belong




 17 lat | uczeń ostatniej klasy liceum profil artystyczny | dom dziecka odrzucony, niechciany, niekochany | nieodłączny aparat | cięty język, ale ogólnie bardzo miły | skrupulatnie zbiera pienądze aby zacząć żyć na własną rękę | dorabia sobie jako samozwańczy fotograf | pali | czasem wraca poobijany | niepoprawny romantyk, ciągle szuka tego jedynego...


Od urodzenia jest wychowankiem jedynego w SaintFrais domu dziecka, do którego został oddany. Jak, gdzie i przez kogo? Tego nie wie, i szczerze? Nie chce wiedzieć. Nikt go nie chciał adoptować, więc mieszka w domu dziecka już prawie osiemnaście lat. Z utęsknieniem wyczekuje jedenastego kwietnia, w którym to stanie się wreszcie pełnoletni i będzie mógł zacząć żyć na własną rękę.
Sebastian nigdy nie sprawiał kłopotów, zawsze był dobrym dzieckiem i pilnym uczniem, a opiekunki nie miały na co narzekać. Był jednak odrobinę zamknięty w sobie, nieufny wobec innych dzieci i wolał spędzać czas sam. Gdy podrósł pomagał w ośrodku, z wielką chęcią zajmując się młodszymi dzieciakami. Czy to bawiąc się z nimi, pomagając w lekcjach lub czytając im fragmenty ze swoich podręczników. Nigdy nie czytał bajek nie cierpi ich i nie wierzy w ich magię.
Osiągając bardzo dobre wyniki na wszelkich egzaminach dostał się do najlepszego liceum, do którego dzięki stypendium, uczęszcza na profil artystyczny. Lubi sztukę, rysunek i rzeźbę, jednak swoje serce powierzył starej lustrzance, którą dostał na dziesiąte urodziny od opiekunek z domu dziecka. Bash nie ma zbyt wielu znajomych w szkole, trzyma się na uboczu, a to że otrzymuje wysokie wyniki w nauce oraz jest z domu dziecka, potęguje tylko falę wyzwisk, nieprzychylnych komentarzy, czy popchnięć, jakie serwują mu koledzy ze szkoły.
Sebastian jest spokojny, nie szuka zwady czy poklasku wobec swoich ocen lub prac plastycznych. On po prostu chce jakoś przetrwać horror zwany liceum i jak najprędzej wyjechać z miasteczka. Dusi się w nim, pragnie zasmakować życia w wielkim mieście. Czasem odgryzie się jakimś kąśliwym komentarzem; najczęściej obrywa wtedy mocniej. Nic na to nie poradzi musi sobie jakoś ulżyć, choćby słownie, nawet jeśli miałby za to oberwać dziesięć razy mocniej.
Bash jest romantykiem z krwi i kości, wierzy w miłość od pierwszego wejrzenia, lubi czytać poezję i potrafi z pamięci cytować fragmenty sztuk Szekspira. Nigdy się nie zakochał, nie całował, ani nic. Jest typową porażką w tych dziedzinach, ale pozostaje dobrej myśli, że kiedyś kogoś sobie znajdzie. Bo Sebastian może sprawiać wrażenie twardego, samowystarczalnego chłopaka, ale w głębi duszy chciałby być przez kogoś kochanym i chcianym.



POWIĄZANIA | OPOWIADANIA

 ~*~

Dane DeHaan, Thriving Ivory i moja wyobraźnia. Witam się z moim chłopcem. ;> On jest całkiem miły, troszkę skopany przez życie i pragnie, aby ktoś go pokochał. Piszę całkiem długie odpisy jak mam wenę, gorzej z pomysłami. Mogę zaczynać, ale nie wymyślać. Łatwo się dostosowuję do pomysłów. :D Wątkujmy ile wlezie!

62 komentarze:

  1. [Dobry wieczór, miłej zabawy życzę i zapraszam do mojej Lily (w razie wszelkich problemów można pisać też pod jej kartą) :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [To ja tylko przychodzę powiedzieć: cześć! i życzyć dobrej zabawy :)]
    Lucien

    OdpowiedzUsuń
  3. [Jaki uroczy on, aż chcę się utulić <3 Isis zaocznie studiuje historię sztuki, więc może wątek z tym związanym? Jeśli będzie chęć, to mogę pomyśleć nad czymś konkretnym, chociaż też genialnym pomysłów nie miewam :P. W każdym razie miłej zabawy. :)]

    Isis

    OdpowiedzUsuń
  4. [Na wątki jestem zawsze chętna, tylko zwykle z pomysłami gorzej. Więc jakby ci coś przyszło do głowy, to zapraszam :)]
    Lucien

    OdpowiedzUsuń
  5. [On taki biedny, a mojej Olivi przyda się ktoś kim mogłaby się zaopiekować. Oczywiście jeśli coś takiego Ci odpowiada. Między nimi jest spora różnica wieku, więc chyba miłostka nie pasuje, poza tym on szuka tego jedynego,a nie tej jedynej, tak? ]

    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  6. [A teraz mi przyszedł do głowy taki przypadek, że ona usłyszałaby jego jakieś artystyczne myśli i akurat przez przypadek by tak się potrącili na ulicy, a Sebastian miałby przy sobie swoje prace a Isis chętnie na herbatce/kawie ugościć i potem by się z tego ta współpraca z projektem/wystawą(może z pracami dzieci z domu dziecka)/modelowaniem.]

    Isis

    OdpowiedzUsuń
  7. [Witam i aż nie wiem co więcej napisać, on jest taki biedny. Mam wrażenie, że nawet Joshua ugiąłby się i utulił go ;) Jeśli tylko jest chęć to zapraszam do Wood'a!]

    OdpowiedzUsuń
  8. [ Ja jestem osobą, która zawsze ma ochotę na wątek, więc możemy robić burzę mózgów. Może wyjść z tego coś naprawdę ciekawego. ]

    Olivia

    OdpowiedzUsuń
  9. [Hahah, więc może Josh będzie tulił ^^ Można by im coś pokombinować typy romans, jeśli chcesz ;) I cieszę się, że Joshua też się podoba ;D]

    OdpowiedzUsuń
  10. (O tak, Tom potrzebuje opiekunki. Bardzo. Choć podejrzewam, że na początku będzie cholernie nieufny. Nie cierpi rozstawać się z Hannah na dłużej niż kilka minut, a co dopiero na pół dnia, czasem cały. No, ale, wyboru za dużego to on nie ma, za coś trzeba dzidzię ubrać i wyżywić, więc pomysł jak najbardziej zaakceptowany. Zastanawia mnie tylko, czym Bash mógł zjednać sobie Toma, aby ten pozwolił mu zbliżyć się do córki, nawet jeśli był to dla niego pewien przymus. Jeśli na coś wpadniesz, bo u mnie niestety pustki, zobowiązuję się do zaczęcia wątku. :D)

    Thomas R. Moore

    OdpowiedzUsuń
  11. [Joshua pewnie będzie rozbawiony tym jak niedoświadczony jest Bash, więc raczej nie powinno dojść do sytuacji, gdy zrobi się otwarcie wrogi względem chłopaka ;)
    Może Sebastian wda się w bójkę, ale przeciwników będzie więcej i z niewiadomych powodów z pomocą przyjdzie Joshua, zjawiając się nagle obok. Później Wood może opatrzyć pokiereszowanego Basha]

    OdpowiedzUsuń
  12. [Owszem, mam chęć na wątki. Sebastian w magię nie wierzy, a Numidis magię wyczuwa, więc może można to jakoś wykorzystać. Jakaś sytuacja, która zachwieje światopoglądem Sebastiana, a Numidis wkroczy, bo znów będzie chciał bawić się w samozwańczego pogromcę duchów.]

    OdpowiedzUsuń
  13. (Opcja z dziećmi najlepsza. :D W takim razie zacznę w piątek, no chyba, że Ty chcesz to zrobić wcześniej.)

    Thomas R. Moore

    OdpowiedzUsuń
  14. [<33333333 Wątek obowiązkowo! :D]

    Vic

    OdpowiedzUsuń
  15. [Hmm...Sebciu mógłby mieć pewnej nocy dość swojego otoczenia do takie stopnia, że uciekłby z domu dziecka i mimo tego, że pogoda była do dupy poszedł spory kawał do Victora - przyjaźniliby się bardzo dobrze. Przenocowałby u niego, ogólnie byliby jak bracia, a potem doprowadzi się ich sama wiesz do czego <3.]

    OdpowiedzUsuń
  16. [A w jakich miejscach Sebastian przebywa, poza domem dziecka? Nie wiem, czy zdarza mu się wymykać, czy coś podobnego... Bo mógłby znaleźć sobie jakieś miejsce, które wydało mu się ciekawe i mogły znienacka zacząć dziać się dziwne rzeczy... Albo nawet po powrocie stamtąd po jakimś czasie coś zaczęłoby go prześladować. Czy może jakis przedmiot związany z duchami, jakimś kultem... Ogólnie ostatnio dużo horrorów oglądam, więc inspiracji mam sporo.]

    Numidis D.

    OdpowiedzUsuń
  17. [Jak najbardziej tak może być. Mogą się szczegóły przeszłości tego miejsca tak odsłaniać stopniowo. Kto z nas zaczyna?]

    OdpowiedzUsuń
  18. [Pewnie, jak chcesz to zacznij bo dziś na pewno ja tego nie zrobię]

    J.

    OdpowiedzUsuń
  19. [Myślę, że ci panowie przede wszystkim by się dogadali. Akurat Gabriel jest z tych aniołów, którzy uważają, że Bóg jest miłością i nikt nie napisał, jakiego rodzaju. Może Gabriel odwiedza sierociniec, bo on pamięta o dzieciakach stamtąd nawet poza świętami?
    Generalnie on nie jest jeszcze zbytnio obeznany z zasadami świata, więc może widząc Sebastiana obitego, dotykiem załagodzi jego ból. Po prostu przywita się z nim uściskiem dłoni i bam. Ból przechodzi.
    Czym właściwie jest Bash?]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  20. Numidis siedział na ławce na przystanku, bezmyślnie obserwując przechodniów. Uśmiechał się, nieco zbyt szeroko, chociaż w obecnym nastroju nie zastanawiał się tak usilnie, czy przypadkiem nie wygląda podejrzanie. Uważał, że jest trzeźwy. To w końcu tylko jeden mały skręt, zresztą minęło już parę godzin...
    Odprowadzał wzrokiem mijających go mieszkańców miasta. Elfia krew czyniła go bardziej wrażliwym na ich stany emocjonalne, reszta była kwestią spostrzegawczości i zdolności obserwacji. W wielu przypadkach wyczuwał zdenerwowanie, ale to juz dawno uznał za normę. Znak czasów. A życie w Saint-Frais nie toczyło się jeszcze tak szybkim tempem jak w większych, ludniejszych miastach.
    Uwagę Numidisa zwrócił młody chłopak, chyba jeszcze niepełnoletni. Jego niepokój znacznie odbiegał od normy, właściwej dla zabieganych ludzi załatwiających swoje zwyczajne sprawy. Ten młody był czymś ewidentnie wystraszony. Zdradzała go też mowa ciała.
    Półelf zmrużył oczy. Intuicja nie mogła raczej dostarczyć mu więcej informacji. Nie był telepatą, nie mógł czytać w myślach jak niektórzy mieszkańcy tego pięknego miejsca.
    Wstał z miejsca, niedostrzegalnie się przy tym przeciągając. Powoli zaczął iść w stronę nieznajomego chłopaka. W razie potrzeby mógł służyć pomocą, ale nie zamierzał się narzucać.
    -Może w czymś pomóc? -spytał.


    [Mam nadzieję, że nie wyszło źle.]

    OdpowiedzUsuń
  21. [Zacznę, za dwa, trzy dni :>. Mam nadzieję, że wybaczysz :P]

    Isis

    OdpowiedzUsuń
  22. Victor od zawsze preferował samotność. Nie lubił być otoczony wianuszkiem ludzi, uważał ich za kłamliwe, godne pogardy istoty, które tylko czekają aż podwinie ci się noga, by okraść, zrównać z ziemią i dobić. Nie jest również zbyt rodzinny, ale jeżeli byłaby taka potrzeba byłby gotów bronić swoich bliskich i stać po ich stronie. Vic bywa ciężki do rozszyfrowania, miewa swoje humorki i zwyczaje. Nauczył się żyć na własną rękę i nie ufać nikomu. Zazwyczaj nikomu nie pomaga, a jeśli już to nigdy bezinteresownie. Jeśli już w otoczeniu znajdzie się osoba, która zyska jego uwagę, a co najważniejsze zaufanie, jest przez niego traktowana naprawdę poważnie, Victor traktuje ją jak skarb, gdyż ciężko jest mu się do kogokolwiek zbliżyć, zdarza się to naprawdę rzadko przez co jest samotny, jednak nie narzeka. Przywykł do takiego życia.
    Dzisiejszej nocy był zmęczony. Nie miał ochoty praktykować nowych zaklęć. Przespał cały dzień, a gdy się obudził wyjadał połowę lodówki, a mimo to nadal było mu za mało snu, więc gdzieś po północy wziął długi i gorący prysznic, dorzucił do kominka, by przez noc nie zmarznąć, a następnie walnął się do łóżka. Jego sen nie trwał długo, gdyż obudziło go naglące pukanie do drzwi. Zaklinał siarczyście wstając ze swojego niebiańsko ciepłego łóżka. Na głowie czarownika panował artystyczny nieład i można było rzec, że Le Burn będąc zaspanym wyglądał istnie słodko.
    Wyraźnie się zdziwił widząc kto ośmielił się zakłócać jego spokój w tak późnych godzinach nocnych. – Czy ty wiesz która jest godzina i czy zdajesz sobie sprawę jak bardzo nieodpowiedzialnie postępujesz poruszając się o tych godzinach na mieście? Wampiry czy inne stwory z łatwością uczyniłyby sobie z ciebie łatwą przekąskę, matołku. – wydukał poważnym tonem głosu. – No, ale jak żeś już przylazł to chodź, jeszcze tego, by brakowało byś mi zamarzł na progu domu – dodał złośliwie. Jednak nie było w nim krzty złośliwości, ponieważ lubił się boczyć z chłopakiem, dogryzać mu i udawać tego bardziej odpowiedzialnego. Zaprowadził go do salonu, po czym wziął od niego przemoknięty płaszcz, który powiesił na krześle i przysunął w stronę kominka. Dał mu również swoje świeże, suche ubrania, by się nie przeziębił, a po paru minutach okrył go kocem i podał mu szklaneczkę z whiskey. – Tak na szybsze rozgrzanie się – wyjaśnił siadając obok niego.
    - Głodny? Z tego co wiem marne mają tam u ciebie jedzenie i pamiętaj, że gdy wreszcie będziesz miał to 18 lat to masz zakaz pałętania się po mieście, wbijasz do mnie do momentu aż nie znajdziemy dla ciebie mieszkania.

    OdpowiedzUsuń
  23. [Mm to zaczniesz? Bo nie wiem czy mam się już spinać i tworzyć, póki gorączka odpuściła ;p]

    J.

    OdpowiedzUsuń
  24. [ Hah, rozśmieszyło mnie to zbliżeni wiekiem ;p W pewnym sensie Laura zachowuje się jak rozwydrzona nastolatka, więc powinno być okay c; Masz GG, będzie nam szybciej :') ]
    Laura ♥

    OdpowiedzUsuń
  25. Szturchnął go lekko ramieniem i w milczeniu wysłuchiwał tego co ten ma mu do powiedzenia.
    - Zasada numer jeden – Mi nigdy, ale to przenigdy za nic się nie dziękuje – odparł z lekkim uśmiechem na twarzy. – Nie oczekuje tego i już. Pomagam ci bo chce, nie chce nic w zamian, nawet tych podziękowań – dodał wyjaśniająco, po czym poszedł do kuchni, gdzie wstawił do piekarnika mrożoną pizzę z podwójnym serem i wrócił do chłopaka. – Za jakieś 15 minut zjesz coś ciepłego – oznajmił siadając obok niego. Spojrzał na jego dłonie, które po chwili pochwycił ostrożnie w swoje wcześniej zabierając mu szklankę z whiskey, którą odłożył na stolik. Zagryzł dolną wargę i po chwili namysłu zdjął bandaż. Skrzywił się widząc to w jakim stanie są dłonie Sebastiana.
    - Masz mi w tej chwili powiedzieć co to za kutas ci zrobił, a sprawię, że co 10 minut będzie do końca życia moczył się w gacie – wydukał zupełnie nie żartując, był do tego zdolny i na pewno to zrobi. Najpierw odwiedzi tego delikwenta, na stuka mu do łba, a potem podaruje zasłużoną karę. Westchnął ciężko. Drugą dłonią zakrył zranione miejsce, przymknął powieki, jego rysy twarzy się wyostrzyły, w pełni się skupił. Szepnął jakąś krótką formułkę pod nosem, a następnie odkrył dłoń. Sebastian mógł wrócić do malowania, po urazie nie było śladu. – Gotowe – mruknął z dumą w głosie poprawiając jego koc, a następnie oddał mu szklaneczkę, by mógł dokończyć whiskey. Klepnął go w ramię i udał się do kuchni, skąd wreszcie przyniósł dwa talerze z ciepłą pizzą. – Smacznego – podał chłopakowi jego dość sporą porcję. Musiał być bardzo głodny, więc nie będzie mu żałował jedzenia. Znowu przysiadł obok niego, ugryzł kawałek swojej. Mimo tego, że kupna to i tak była w smaku zajebista.

    OdpowiedzUsuń
  26. [Spróbuję dziś zacząć, jeśli zdarzę przed snem, a jak nie, to jednak oddaję ci zaczęcie ;) Bo jutrzejszy dzień w szkole może mnie wykończyć]

    OdpowiedzUsuń
  27. Victor spiorunował go ostrym spojrzeniem robiąc przy tym groźnią minę. Bash dobrze wiedział, że nie gada z debilem! - Młody ty mi tu nie mydl oczu tylko mów co to za dureń ci to zrobił inaczej sam się dowiem, a tego raczej byś nie chciał - odpowiedział i pogroził mu palcem. I tak to z niego wyciągnie i tak, więc po co się stawiał? Znał Victora lepiej niż ktokolwiek inny, więc ten powinien wiedzieć, że Le Burn zawsze dostaje to czego chce i osiąga to co chce.
    Odłożył swój pusty talerz, po czym spojrzał na chłopaka, który się na nim ułożył. Po chwili niepewności przytulił go do siebie oraz wszedł do jego umysłu, ale nie grzebał w nim, nie czytał jego myśli, lecz sprawił iż jego sny były łagodne, miłe i wesołe, co pozwoli chłopakowi na spokojny sen oraz na zregenerowanie mu potrzebnych sił do dalszego funkcjonowania. Oparł się wygodnie na kanapie i wsunął się pod koc, by nie zmarznąć, jakoś pomieścili się, nadal Sebastian się do niego tulił, a Vic stał się znowu senny. Cholernie zaczęła boleć go głowa, przez co jakieś dwie godziny się męczył, nim w spokoju zasnął. Leki przeciwbólowe nie działały, więc musiał po prostu czekać aż przejdzie, co było okropnym dla niego utrapieniem, jednak zawsze jakoś dawał radę.

    Kochany Vic <3

    OdpowiedzUsuń
  28. Siedział na dywanie w samochodziki i bawił się z dzieciakami. Dziś był dzień dla wolontariuszy, ale im dalej od świąt, tym mniej ich przychodziło. On od miesiąca nie opuszczał ani jednego takiego dnia, zawsze przynosząc ze sobą ciekawe historie, a czasem nawet piosenki i zabawki. Zajmował się głównie młodszymi dziećmi, które wpatrywały się w niego jakby był jakimś cudem. Im młodsze, tym bardziej do niego lgnęły, a niemowlęta od razu uspokajały się od jego głosu. One po prostu widziały jego prawdziwe oczy, nie niebieskie, lecz pełne wszechświata, jego prawdziwego jestestwa, nadziei i dobra tego świata. Błogosławił im, zabierał ból, dawał ukojenie. Nie mógł zmienić ich losu, bowiem każdy człowiek był wolny i Pan, ani jego słudzy, nie mogli wpływać na wybory ludzi, ale mógł podarować im trochę swojej troski i dobroci. Uśmiech, całkowicie szczery, bez zbędnej litości. Nie był jak panie z kółka kościelnego, całujące dzieciaczki, a później wracające do plotek, rozdając podopiecznym sierocińca prezenty. One oczekiwały nagrody od Pana. Gabriel pochodził od Niego, widział go twarzą w twarz. Nim kierowała prawdziwa bezinteresowność.
    Był wybuchem. Pięknem stworzenia, czymś, czego ludzki umysł nie mógł pojąć, choć bardzo się starał. Gdyby ktoś mógł sfotografować jego duszę, zobaczyłby świat, jego istotę, moc stworzenia i piękno, odnalazłby tam sekrety, które wyszeptał mu Pan i smutek karania swoich braci. Widziałby śmierć, życie, splątane ze sobą, tworzące dziwny układ. Tęczówka boskiego oka niczym kosmiczna mgławica. Jedno łączyło się z drugim.
    Na ziemi nie był potężny. Mógł ukoić ból, przynieść ulgę, zakończyć bezboleśnie tułaczkę, jednak nic poza tym. Ogromna energia, którą dysponował, pozwoliła mu stworzyć ludzkie ciało, nie wymagając opętania czy narodzin i koniec. Nie miał prawa ingerować w ludzkie życie żadną specjalna siłą. Nie znał też swojej misji, został zesłany na ślepo i miał po prostu istnieć pośród ludzi, wiec to robił, ślepo posłuszny rozkazom z samej góry.
    Nie był też opiekunkami, które, choć ciepłe i miłe, po prostu pracowały w tym miejscu. On nie otrzymywał wynagrodzenia. Chodził tam, bo kochał te dzieciaki, choć decyzje ich rodziców je skrzywdziły. Lub decyzje kierowcy, który wsiadł za kierownicę po pijaku.
    Ukołysał jedno z dzieci. To one prawdziwie się modliły, prawdziwie wierzyły, ich dusze były czyste. Pogłaskał śpiącą Marie po główce, znacząc kciukiem znak krzyża na jej czole. Niech Pan jej błogosławi. Biedne dziecko.
    Szedł przez korytarz Domu Dziecka. Stanął pod jednym ze zdjęć, podpis mówił, że wykonał je wychowanek tego miejsca. Coś w tym zdjęciu przyciągało Gabriela. Było jak język aniołów, zbyt perfekcyjny dla ludzi, wyrażający idealnie istotę tego, o czym była mowa. Takie było to zdjęcie. Gabriel wyciągnął rękę w jego stronę i musną opuszkami szybę antyramy. Żałował, że nie może poczuć, jakie uczucia towarzyszyły autorowi fotografii. Tak, to była jedyna jego użyteczna umiejętność. Widział wspomnienia i emocje przez dotyk.

    Gabriel, który zakłada, że to zdjęcie Basha

    OdpowiedzUsuń
  29. Victor potrzebował snu, naprawdę go potrzebował. Bycie czarownikiem jest naprawdę męczące. Wymaga wiele sił i umiejętności. Zwłaszcza, gdy rodzeństwo Victora depcze mu po piętach chcąc go zabić i odebrać mu magię. Zemsta ta zrodziła się, gdy Vic był mały, jako jedyny wykazywał wybitne umiejętności magiczne przez co był bardziej kochany i dopieszczany przez rodziców, a tak tylko wydawało się jego rodzeństwu, prawda była zupełnie inna. Victor musi być bardzo czujny, zemsta nie zna granic, a śmierć już wiele razy pukała do jego drzwi, z dnia na dzień był coraz bardziej ostrożniejszy.
    Mruknął coś pod nosem i uchylił powieki, przeciągnął się lekko, po czym zszedł z kanapy. Wziął głęboki wdech, spojrzał na czytającego książkę Sebastiana.
    - Widzę, że ci się dobrze spało - zaśmiał się. - Ide pod prysznic - dodał po chwili i skierował się do łazienki, a gdy z niej wyszedł czuł się o niebo lepiej. - Jest jeszcze gorąca woda! Idź póki jest, dobrze radę! - krzyknął wchodząc do kuchni, by zrobić sobie oraz jemu śniadanie, sam umierał z głodu i domyślał się, że chłopak też dobrym jedzonkiem nie pogardzi. Zdecydował się na tosty z serem i kurczakiem z sosem czosnkowym. Wziął głęboki wdech, gdy zakręciło mu się w głowie. Poczuł następnie jak krew spływa z jego nosa. Usiadł na podłodze trzymając papierowy ręcznik przy krwawiącym miejscu. Tak działo się, gdy jego brat próbował wkraść się do umysłu Victora, który zabezpieczył swoje myśli, jednak wiązały się z tym małe aktualnie widoczne konsekwencję, jednak wolał je mieć niż być zabitym przez rodzeństwo, które było zaślepione posiadaniem mocy najstarszego brata.

    OdpowiedzUsuń
  30. I bez lodu, by się obyło bo krwawienie i tak, by ustało, ale był wdzięczny za pomoc jaką go obdarzył Sebastian, to co potem się zdarzyło bardzo go zdziwiło jednak nie zamierzał sobie zaprzątać tym głowy, czysty przypadek, a przynajmniej tak sobie usilnie to wpierał. Spojrzał na kawę zrobioną przez chłopaka, po czym upił z kubka kilka porządnych łyków. Nadal cholernie kręciło mu się w głowie oraz czuł się osłabiony, ale sądził, że niedługo wszystko w pełni wróci do normy. Wziął kilka głębokich wdechów powoli kończąc tosty, które zaniósł na sporym talerzu do salonu.
    - Smacznego – mruknął w stronę Sebastiana siadając na kanapie. Mozolnie szło mu jedzenie, naprawdę. Stracił apetyt. Skończył na jednym toście i okrył się kocem. Czuł, że jego brat znowu coś kombinuje, nie skończył jeszcze szperać. Ciche westchnienie wyrwało się z ust czarownika. La Burn ułożył się na kanapie pod cieplutkim kocem, który przyprawiał go o senność jednak nie mógł zasnąć. – W kuchni jeszcze kilka tostów zostało, jak chcesz to jedz, ja nie jestem głodny – mruknął i spojrzał na chłopaka. Przeszedł do pozycji siedzącej.
    - A teraz masz mi powiedzieć co to za delikwent cię tak urządził nim cię naprawiłem – rozkazał srogim tonem głosu świdrując chłopaka spojrzeniem.
    - Wiesz, że i tak się dowiem, więc lepiej mi tu nie ściemniaj im szybciej mi powiesz prawdę bez obwijania w bawełnę tym lepiej dla ciebie – dodał groźnie okrywając się szczelniej kocem aż po samą szyję. – Więc jak? – uniósł nagląco jedną brew ku górze.

    Victor<333

    OdpowiedzUsuń
  31. Bash zaczął poważnie irytować Victora, a to bardzo zły znak, więc czarownik nie bawiąc się w niepotrzebne słówka przymknął powieki i wziął głęboki wdech. Z łatwością wszedł do umysłu chłopaka. I po co było tak obwijać w bawełnę? Victor wszystko już wiedział, choć szkoda, że właśnie w ten, a nie inny sposób. Już chciał wyjść z jego głowy, gdy natrafił na zaskakującą myśl. Spojrzał zdumiony na Sebastiana. Nie no to są jakieś jaja.
    - Nie jestem odpowiednią partią dla ciebie, wystarczy to, że się przyjaźnimy i tak ryzykuje tym twoje bezpieczeństwo, nie mam ci czego więcej zaoferować poza speluną, w której mieszkam. Jesteś młody, bardzo młody, znajdziesz kogoś odpowiedniejszego, kupa życia przed dobą, a ze mną zginiesz przed 30 jak nie wcześniej – wydukał na jednym wydechu i okrył się szczelniej kocem. Victorowi wiele osób deptało po piętach i gdyby dowiedzieli się, że jego i chłopaka łączy coś więcej to…nawet nie chciał o tym myśleć. Przetarł twarz dłońmi, jednak jakoś nie mógł wyrzucić ze swojej głowy myśli, że on i Bash…cholera to, by było za piękne. Opadł znowu na poduszki. Wiedział, że mógł tym zezłościć albo co jest najbardziej prawdopodobne, zawstydzić chłopaka, jedna chciał, by ten jasno wiedział na czym stoi.
    - Nim wyjdziesz, najlepiej nie uciekaj mi, posiedź jeszcze, poczekaj aż deszcz przestanie padać, weź też kilka rzeczy, które kiedyś dla ciebie przygotowałem. – mruknął i wskazał na plecak stojący obok wyjścia. Były tam szkicowniki, pędzle i sporo potrzebnych Sebastianowi ubrań, w których Victor nie chodził, a były w bardzo dobrym stanie. Nie, nie uważał chłopaka za biedaka, ale czemu te rzeczy miałyby się zmarnować skoro ktoś może je wykorzystać?

    OdpowiedzUsuń
  32. [Tak, ma dredy. Jakiś taki hipisowski trochę wizerunek znalazłam.]

    Numidis uśmiechnął się. Wariat? W takim razie chyba połowa miasta kwalifikowałaby się do zakładu zamkniętego. W końcu tutaj dziwne zjawiska były na porządku dziennym.
    -Cóż, większość chyba wierzy w jakieś formy życia pozagrobowego -odparł pogodnym tonem -A tak się składa, że w okolicy jest parę osób, które potrafią z tamtym światem nawiązać kontakt.
    To nawet, w jakiś sposób pasowało. Młody wyglądał, jakby dosłownie zobaczył ducha. W Saint-Frais tan zwrot nabierał nowego znaczenia.
    Półelf pomyślał przelotnie o swojej dziewczynie... byłej dziewczynie, której nie było dane po prostu umrzeć. Tamten świat musiał rządzić się znacznie bardziej skomplikowanymi prawami, niż żywi mogli się domyślać.
    -Jak się domyślam, nie pytasz bez powodu -podjął. Miał nadzieję, że nie wygląda na hipisowskiego oszołoma, nie chciał tamtego przestraszyć.
    -Miałeś do czynienia z jakimś zjawiskiem, którego obecna wiedza nie może zaakceptować, tak?
    Przyglądając się prawie chłopięcej twarzy tamtego, zyskał niemal pewność, że ma do czynienia z człowiekiem, zwyczajnym zjadaczem chleba, nie obdarzonym (czy jak niektórzy sądzili napiętnowanym) jakimiś szczególnymi zdolnościami. Jeśli byłby czarownikiem, to Numidis poczułby coś od razu.
    Skupił uwagę nieco bardziej. Może coś poczuł, ale słabo, na granicy możliwości postrzegania. I to zanikało. Jak ślad, jak obca woń, którą czasem można za sobą przynieść opuszczając jakieś miejsce.
    -A jeśli się nie mylę, to nie ty sam jesteś przyczyną... Czegoś, co się wydarzyło. Mam rację?
    Nie mówił na tyle głośno, żeby ktoś z przechodniów zwróci na nich uwagę, ale nie silił się również na konspiracyjny szept.
    -A jeśli chodzi o duchy, to trafiłeś na właściwą osobę - wyciągnął do chłopaka rękę - Numidis Diyar, pogromca duchów na ćwierć etatu, do usług.

    OdpowiedzUsuń
  33. - Sebastian! – krzyknął za chłopakiem Le Burn, gdy ten tak gwałtownie wybiegł z jego mieszkania. Zaklął kilka razy siarczyście pod nosem i wziął głęboki wdech.
    Czy Victor miał jakiekolwiek wyrzuty sumienia za to co zrobił? Ależ skądże. Postawił sprawę jasno i lepiej, że zrobił to teraz, a nie w momencie, gdy chłopak naprawdę mocno się nakręci i skończy z cholernie bolącym złamanym sercem, przez co będzie w jeszcze gorszym stanie niż teraz. Nie szedł za nim, pozwolił mu odejść, stwierdził iż przyda mu się na chwila samotności na głębsze przemyślenia, musiał zdecydowanie ochłonąć. Victor miał ogromną nadzieję, że ten nie zrobi nic głupiego bo to była ostatnia rzecz, która im była w zaistniałej sytuacji potrzebna.
    Teraz się skupi na tym jak nakopać do dupy temu osiłkowi, by więcej razy nie przyszło mu tknąć Sebastiana.
    Victor zasnął na kanapie, a gdy się obudził na zewnątrz było już ciemno. Miał jakieś takie złe przeczucia, jednak starał się je od siebie odgonić. Ubrał się ciepło z zamiarem pójścia do całodobowego, by uzupełnić zapasy w lodówce. Jak dobrze, że śnieg przestał sypać.
    Będąc w połowie drogi usłyszał hałasy. Zmarszczył czoło ruszając w ich kierunku. Zdębiał widząc co wyprawia się w parku. Co ten idiota tam do cholery robił? Widząc, że wampiry górują nad słabym już chłopakiem wysysając z niego krew przystąpił do ataku, który niekoniecznie zakończył się sukcesem. Udało mu się wypędzić krwiopijców, ale sam był okropnie pokiereszowany. Upadł na śnieg, który zaczął przybierać barwę czerwonej posoki. Czuł, że ktoś przy nich jest, czuł następnie, że jest transportowany, na sam koniec poczuł zapach i ciepło własnego mieszkania. Przebłyskami widział Sebastiana, którym się zajmowano. Sam zaś nie czuł już więcej niczego. Nawet nic go nie bolało. Słabł, a temperatura jego ciała spadała. Nie były to dobre oznaki.

    OdpowiedzUsuń
  34. Nigdy nie mieszał się w spory innych, to po prostu nie leżało w jego naturze. Nie był dobrym samarytaninem, który nadstawia karku za innych, pomaga bezinteresownie. Można było śmiało nazwać go gnojkiem i skończonym dupkiem, który prędzej weźmie popcorn i z zadowoleniem poogląda jak ktoś znęca się nad drugą osobą, a później jedynie rzuci wiązankę przekleństw, kiedy ktoś inny będzie bardziej ludzki i przerwie bójkę. Tym razem jednak miało być już inaczej, ostatnie dni dały mu ostro w kość... był o wiele bardziej skory do bójek, wystarczyło krzywe spojrzenie by go wkurzyć. Żył wręcz w niezdrowej zgodzie z wilkiem, który gdzieś tam tkwił w nim, był cześcią jego natury. Dziś już któryś raz przyuważył, ze jego oczy przy nawet lekkim zirytowaniu zaczynają błyszczeć złotawą barwą, tracąc naturalną, ludzką barwę ciemno niebieską.
    Wychodząc z baru, nałożył kurtkę i zapiął zamek pod szyję. Było mu zimno, chociaż zważywszy na porę roku, pewnie nie jemu tylko doskwierała temperatura.
    Miał prostą drogę do domu, nie zamierzał się w nic mieszać... ale jak zawsze coś musiało pójść źle. Uniósł nieco głowę, przestając wpatrywać się w ziemię, gdy usłyszał stłumione dźwięki. Pokrzykiwania, szarpania... skupił się bardziej na wilczych zmysłach, odbierając już wyraźniej każdy dźwięk. Zawahał się na moment, ale później ruszył za dźwiękami. Dotarł do miejsca, gdzie zobaczył czterech chłopaków, okładających jakiegoś młodzika. Cofnął się o krok, tracąc już zainteresowanie tym co się dzieje, ale wtedy rozpoznał jednego z agresorów.
    - Sukinsyn – syknął. Nie zastanawiając się już, ruszył w kierunku gróbki, gwizdnął ostro i krótko. Od razu pięć par oczu wbiło się w niego.- Zawsze wiedziałem, że z ciebie pizda... ale by z koleżkami lać dzieciaka, to już szczyt wszystkiego – parsknął w kierunku konkretnego osobnika, a jego głos wręcz ociekał pogardą. Widząc jak ci zbliżają się do niego, zostawiając na razie młodzika, rozpiął kurtkę, by nie ograniczała mu tak swobody ruchów.
    Nie trzeba było wiele by wywiązała się znów bójka, ale teraz wciągnęła w siebie i Joshuę, który wcale nie szczędził sił. W pewnej chwili stanął plecy w plecy z chłopakiem, którego pierwszego dopadli tamci. Zerknął na niego przez ramię.- Dasz radę, co? - mruknął, ale więcej już nie powiedział. Dał się ponieść, chęci wyładowania gniewu, skrzywdzeniu kogoś. Minusem tego wszystkiego był fakt, że coraz bardziej zatracał kontrolę. Zawarczał cicho, zwierzęco, zaciskając już palce na kurtce idioty z którym miał zatargi już dawno. Zrobiłby mu krzywdę, gdyby nagle nie dostał w skroń, co go skutecznie ogłuszyło. Zacisnął dłoń w pięść, gotowy do uderzenia, ale wtedy poczuł jak ucieka mu powietrze z płuc. Ugiął się, aż upadł na jedno kolano. Pieprzony czarownik, zaczynał naprawdę nie znosić wiedźm. Kiedy wróciła umiejętność oddychania, napastnicy ulotnili się już. Został sam tylko z tym nieznajomym mu dzieciakiem.
    - Marnie wyglądasz – burknął, spoglądając na jego obitą nieco twarz. Sam przetarł dolną wargę, rękawem kurtki, czuł w usta metaliczny posmak własnej krwi, ale szczególnie mu to nie przeszkadzało.

    [Udało mi się stworzyć coś na początek, aż jestem w szoku, ze moja wena ruszyła na tyle xD]

    J.

    OdpowiedzUsuń
  35. Rozmasował kark, rozdrażniony sztuczkami jakich używali magowie, a jaką właśnie poczuł na własnej skórze. Musiał zapamiętać by podpytać przyjaciółkę, jak szybko może pozbyć się takiego czarownika. Wziął kilka głębszych wdechów, dotykając lekko żeber, ale nie czując żadnego bólu, wiedział chociaż, że fizycznie nie ucierpiał aż tak mocno jak powinien.
    Spojrzał na chłopaka, gdy ten się odezwał.- Za parę minut będę już w szczytowej formie... więc można bardziej przejmować się twoim stanem – odparł od niechcenia. Poprawił kurtkę, spoglądając jeszcze na blondyna.- Spoko, nie ma za co – mruknął nieco się krzywiąc, nie wiedział jak zareagować na podziękowanie, zwykle w końcu tego nie robił. Proszę, przepraszam i dziękuję to nie były słowa często używane przez niego, ale też rzadko kiedy je słyszał od innych. Przywykł do tego, że ludzie raczej go unikali, bo tego w końcu sam chciał zawsze.
    Miał już coś powiedzieć, a później sobie iść, gdy chłopak nagle zderzył się z nim i objął go za szyję przy tym. Joshua uniósł nieco brew, zdziwiony takowym przebiegiem sytuacji. W pewnym odruchu, który dawno powinien u siebie wytępić, objął nieznajomego w pasie, jedną dłoń opierając na jego biodrze.- No no, to dalsza część podziękowań? - prychnął, ale nie był przy tym wyjątkowo złośliwy, raczej próbował nieco rozładować dziwnie napiętą atmosferę albo to tylko on się teraz denerwował nieco, przez dziwny, nie co dzienny obrót spraw.
    - Ktoś mi kiedyś powiedział, że nie wypada zostawiać człowieka w potrzebie... więc jeśli jest w tym cokolwiek prawdy, to chodź – mruknął, nieco go puszczając poprowadził go uliczką. Widząc jego minę, przewrócił oczami.- W domu mam wodę utlenioną i całą apteczkę, trochę cię opatrzę... - wyjaśnił by ten się nie wahał. Wystarczyło już, że nagle chciał komuś pomóc co było wręcz świętem, dlatego nie chciało mu się jeszcze męczyć w przekonywanie blondaska.

    [Ale jest uroczy i tak xD]

    J.

    OdpowiedzUsuń
  36. Dianna wyszła z kuchnii i od razu podeszła do Sebastiana. Objęła go opiekuńczo ramionami.
    - Jesteś u mnie w mieszkaniu. Nazywam się Dianna, to ja ciebie i Victora do siebie zabrałam i zajęłam się wami. Vic to mój dobry sąsiad - wyjaśniła prowadząc chłopaka do salonu, gdzie posadziła go na kanapie i zrobiła mu owocowej herbaty. - Pij póki gorąca - uśmiechnęła się serdecznie podając mu kubek. - Jak się czujesz? - zapytała siadając obok niego na kanapie. Miała nadzieję, że jest okej i chłopak czuje się lepiej...Nie to co Victor. Westchnęła cicho przeczesując palcami swoje blond kosmyki włosów.
    - Chodź - poprosiła wstając z kanapy po jakiś 15 minutach. Zaprowadziła go do sypialni na przeciwko salonu. Na łóżku leżał blady Victor, widok nie był przyjemny. - Ma za duże obrażenia...przykro mi - wyszeptała lekko drżącym głosem. Victor był jaki był, ale jego możliwa strata naprawdę kobiete bolała. Usiadła obok Le Burna i pocałowała go w zimne czoło, poprawiła koc, którym ten był okryty. Czarownik był pogrążony we śnie, potrzebował odpoczynku, jednak jedyny odpoczynek jaki był mu dany, to odpoczynek wieczny. Vic nie bał się śmierci. Dlaczego miałby się bać? Wszyscy kiedyś umrą, jedni wcześniej drudzy później.
    - Victor? - wyszeptała, gdy mężczyzna zaczął się budzić. Uchylił powieki, a jego twarz wykrzywiał grymas bólu. Jęknął cicho i zassał nerwowo powietrze. Za bardzo nie wiedział, gdzie jest i co się dzieje, był wyraźne zdezorientowany. - Bash - szepnął czując obecność chłopaka. - Bash ty cholerny idioto...Mówiłem że-byś się nie..nie szlajał...po nocy...zwła.szcza tam.

    OdpowiedzUsuń
  37. Vic­tor ści­snął uspo­ka­ja­jąco jego dłoń, a głowa cza­row­nika wylą­do­wała na kola­nach chło­paka. Vic­tor poję­ki­wał cicho, a ból przy­brał na sile, gdy Dianna zaczęła zmie­niać opa­trunki pokry­wa­jące jego ciało. Momen­tami nawet lekko drżał. Kobieta ście­rała pot z jego czoła przy­no­siła mu wodę, by się nie odwod­nił. Ist­niał cień szansy, że męż­czyź­nie się uda i musieli to w pełni wyko­rzy­stać. Vic­tor w końcu po kilku godzi­nach zasnął wymę­czony tym co prze­szedł. Tulił się do Seba­sta­ina bo to w jakimś stop­niu go uspo­ka­jało. Budził się i zasy­piał, budził się i zasy­piał, co było dla niego cho­ler­nie męczące. Leki prze­ciw­bó­lowe w zwięk­szo­nych daw­kach też nie dzia­łały na niego zbyt dobrze jed­nak musieli mu jakoś ulżyć w cier­pie­niu. Nad ranem następ­nego dnia przy­pa­łę­tał się do nich kocur nale­żący do Vic­tora. Z gło­śnym miałk­nię­ciem wsko­czył na łóżko stę­sniony za swoim panem. Vic z tru­dem uniósł dłoń i pogła­dził mru­czą­cego czar­nu­cha po łebku. Zwie­rzak wci­snął się wła­ści­cie­lowi pod pachę. – Bash – mruk­nał Vic­tor chcąc obu­dzić śpią­cego chło­paka, jed­nak zaprze­stał tej próby, przyda się mu odpo­czy­nek. Przy­tu­lił się do ciała chło­paka przy­cią­ga­jąc też swo­jego ulu­bio­nego kota do sie­bie. Poczuł taki dziwny zewnętrzny spo­kój, a przez jego głowę prze­mknęła myśl, że wszystko będzie dobrze, że wszystko się jakoś ułoży. Nie wie­dział czy dobrze robi, ale w takim momen­cie nie miał zamiaru nad tym się zasta­na­wiać. Było mu dobrze i to się teraz liczyło. Gła­skał kota wolną dło­nią, a poli­czek tulił do cie­płego torsu Seba­stiana. Nawet nie wie­dział kiedy zasnął. Jego orga­nizm był tak wymę­czony, że potrze­bo­wał teraz jak naj­wię­cej snu, by muc pozbyć się powsta­łych na skó­tek ura­zów szkód jakie wyrzą­dziły wam­piry Vic­torowi. Jeśli uda mu się z tego wyjść Le Burn na pewno się na nich zemści, nie popu­ści im tego, będą go jesz­cze bła­gać o prze­ba­cze­nie. Nie wie­dzą, nie zdają sobie z tego sprawy jak Vic­tor może być okrutny i mściwy.

    OdpowiedzUsuń
  38. Tak minęły dwa tygodnie. Victor czuł się lepiej, wyglądał lepiej, ale jego obrażenia i tak stanowiły dla niego zagrożenie, choć zaczęły ustępować, co czarownikowi poprawiało samopoczucie oraz co najważniejsze powracała zdolność do większości ruchów. Połamane żebra nie dawały mu szans na przespanie spokojnie całych nocy.
    Obudził się znowu wtulony w ciało Sebastiana, kurde tak dobrze czuł się przy chłopaku, a do pokoju weszła Dianna. Zmieniła Victorowi opatrunki oraz zadbała o to, by zjadł śniadanie. Na poprawę humoru przyniosła z jego mieszkania nietoperza należącego do Le Burna. Mężczyzna tak cholernie się za nim stęsknił. Leżał obok niego śpiący Bash, kot, a teraz przyniesiono mu ulubionego pupila, na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech. Od razu wyjął ssaka z klatki. Zwierzak zawisł główką w dół i rozprostował skrzydła.
    - Tęskniłem za tobą, maluchu - zaśmiał się głaszcząc gacka po brzuszku.
    Kątem oka spojrzał na śpiącego chłopaka. Nie wiedział dlaczego zaczął do niego tak lgnąć, bał się tego. Bał się tego uczucia, które się w nim zrodziło przez ostatni czas, ale musiał też przyznać, że nigdy nie czuł się tak dobrze przy kimś jak przy Sebastianie. Może jego wcześniejsze opory były zupełnie niepotrzebne, a to całe dramatyczne wydarzenie otworzyło mu oczy na prawdziwe wydarzenia? Powoli zaczął w to wierzyć i wcale nie chciał, by ta więź się skończyła.

    OdpowiedzUsuń
  39. [Jakby coś było nie tak, to dawać znać :P]

    Musiała wyjść z mieszkania, po prostu musiała. Cały dzień zakuwała do ważnego egzaminu na studiach i miała dosyć wszystkiego co związane ze sztuka, jakkolwiek zachwycająca by on nie była. Ubrała buty, narzuciła na siebie szalik i kurtkę, żeby przejść się po mieście i dać odetchnąć umysłowi, po drodze wstąpiła jeszcze do kawiarni po czekoladowe cappuccino na wynos. Najlepszym sposobem na oderwanie się od własnych myśli, było posłuchanie innych. Spojrzała w szarzejące się niebo i otworzyła się umysłem na wszystko. Rzadko to robiła, wtedy zazwyczaj przyprawiało ją to o ból głowy, ale nauka i strach przed niezdaniem egzaminu były bardziej pesymistyczną wersją. Nie koncentrowała się na konkretnych ludziach, cały czas jej wzrok skierowany był w niebo, czytała wszystkie myśli. Niektóre smutne, inne wesołe a jeszcze kolejne bardziej pokręcone niż by się jej mogło wydawać . O dziwo ludzie często w czasie przemieszczania się za pomocą własnych stóp tworzyli rozmaite teorie i historię. Czego ona podczas takich spacerów się nie nasłuchała, naprawdę ludzka wyobraźnia nie zna granic. Roześmiała się na jakiś żart, który ćwiczył sobie w głowie chłopak, żeby poderwać dziewczynę, musiała wyglądać dziwnie. Nie przejmowała się tym jednak, gdziekolwiek uznaliby ją ostatecznie za wariatką, a nawet jeśli nie to wiedząc o jej umiejętnościach odtrącaliby ją stopniowo. Tak stało się w Anglii.
    Właśnie zamierzała wracać, stwierdziła, że wystarczająca się przewietrzyła, ale nagle usłyszała mimo wszystko coś miłego dla swoich uszu. Ktoś myślał o sztuce i to w taki sposób, co by się tego chciało słuchać. Uśmiechnęła się szeroko i postanowiła kontynuować spacer jeszcze przez chwilę. Po kilku krokach zderzyła się z kimś, co musiała ją sprowadzić na ziemię. Spojrzała na osobę, która wyrwała ją z transu, był to młody chłopak. Nie patrzył na nią, tylko zbierał prace z ziemi, które dodatkowo teraz pokryte zostały jej kawą, którą wypuściła z rąk przy zderzenie. Rzuciła się, żeby mu pomóc, bo z tego co widziała przez ułamki sekund były naprawdę dobre.
    - Przepraszam – powiedziała rozpaczliwie – Są pewnie twoje, prawda? Jeszcze raz przepraszam. Mogę to naprawić u siebie w mieszkaniu – mówiła szybko, nie zastanawiając się właściwie jakie słowa padają z jej ust, kochała sztukę i chciała uratować pracę tego młodego człowieka, w które widziała, że było włożone mnóstwo czasu i energii.

    Isis

    OdpowiedzUsuń
  40. <333

    Victor odwrócił głowę i spojrzał na zaspanego Sebastiana. Uśmiechnął się lekko i położył na swojej piersi nietoperza, który złapał się haczykami na skrzydłach jego koszulki. – Spało mi się dobrze. Czuję się trochę lepiej, ale i tak mogłoby być już znacznie lepiej, znudziło mi się leżenie w łóżku i to cholernie. Co tu robi? O, leży sobie z nami. Stęskniłem się za nim, więc Dianna po niego poszła. A ty jak tam? Wyspałeś się, huh? – odparł, a kociak Le Burna mrucząc w niebogłosy wdrapał się na Sebastiana, a czarownik opuszkiem palca wskazującego głaskał swojego drugiego pupila po drobnym łebku, gdy do sypialni weszła gospodyni, która podała chłopakowi talerz z kanapkami, a następnie zajęła się opatrunkami Victora. Nienawidził, gdy je zmieniano, skrzywił się lekko.
    Jakąś godzinę później Victor dostał bardzo wysokiej gorączki, dosłownie lało się z niego, a mokre od potu ubrania kleiły się do jego ciała. Oddychał ciężko nie mogąc zasnąć. Dianna zaczęła się poważnie o niego bać. Siedziała obok niego co jakiś czas przecierając jego czoło zwilżoną ściereczką, podała mu również leki, które miały za zadanie zbić gorączkę, jednak, gdy tak się nie stało kobieta obłożyła ciało czarownika woreczkami z lodem mając nadzieję, że to coś da. Vic słabym uściskiem trzymał Sebastiana za rękę gapiąc się nieobecnym wzrokiem w sufit. Nie wiedział co się wokół niego działo, kompletnie nie kontaktował, gorączka totalnie przejęła kontrolę nad jego osłabionym ciałem. Nie wróżyło to nic dobrego. Męczył się tak do wieczora. Słabł z każdą minutą. Nie miał nawet siły mówić, a co dopiero oczu otworzyć, powieki wydawały się być tak cholernie ciężkie.

    OdpowiedzUsuń
  41. [Hmm, tak sobie myślę, że chyba przydałoby się skorygować trochę zamysł wątku i relacji (póki jeszcze nie odpisałaś), bo jeśli dobrze ogarniam to raczej romans przestał wchodzić w grę, co?]

    Joshua

    OdpowiedzUsuń
  42. Victor nie miał już sił na to co się działo, chciał, by to się skończyło, by jego cierpienie poszło w zapomnienie. Momentami nawet zaczął krzyczeć nie mogąc tego znieść, by go dobili, ale tak się nie stało czego bardzo żałował.
    Gdy poczuł nagle wargi chłopaka na swoich ustach wysilił się na uchylenie powiek, a po jego ciele rozlało się przyjemne ciepło.
    - Nie będziesz ze mną bezpieczny - wyszeptał słabo Le Burn, a opuszkami palcy musnął jego policzek chcąc tym razem głębiej poczuć smak jego ust. - Nie mam za wiele, poza tym, że mogę zrobić więcej niż ty - dodał i wziął głęboki wdech, a Dianna zmieniła tamte woreczki z lodem na nowe i ponownie zmieniła mu opatrunki.
    - Pieprzysz od rzeczy, Victor - rzuciła kobieta i uśmiechnęła się do Sebastiana. Widziała wyraźnie, że mają się ku sobie dlatego też mocno im kibicowała. Wspierała ich jak tylko mogła. - Zrobisz mu kolację, proszę? Jestem padnięta - posłała chłopakowi błagalne spojrzenie. Była w ciąży, a ostatnimi czasy bardzo się męczyła, musiała wreszcie w pełni wypocząć. Wstała z łóżka trzymając dłoń na swoim brzuchu. Opuchnięte kostki dawały o sobie znać. Victor kazał jej iść spać, a sam mocno wtulił się w Sebastiana. W jego ramionach poczuł się tak cholernie dobrze. Nawet nie wiedział kiedy zasnął.

    OdpowiedzUsuń
  43. [Spoko, akurat spadkiem poziomu pisania nie musisz się przejmować, póki jest więcej niż pięć zdań to na spokojnie dam radę odpisywać i nie męczy mnie to ;p Co do relacji, trochę szkoda bo liczyłam, że Bash uspokoi trochę Joshuę, ale nic. Mówi się trudno. Zastanawiam się, czy taka relacja jak mówisz nam wyjdzie. Jednak co tam, można spróbować zawsze, najwyżej się nie uda]

    Nie był rozmowny, dlatego przez całą drogę nie odzywał się, zerkał tylko od czasu do czasu na chłopaka. Przypominał mu pewną osobę, gościa o którym dawno chciał zapomnieć, wymazać go z pamięci by już nie męczył jego myśli. Kiedy dotarli na miejsce, wpuścił chłopaka pierwszego do mieszkania. Mruknął by ten usiadł w salonie, a sam poszedł do łazienki po apteczkę, po tych wszystkich pełniach i ranach jakie odnosił, zawsze apteczka była uzupełniona. Potrzebował wszystkiego co zawierała.
    Wyciągnął to co teraz mogło się przydać i spojrzał na blondyna, któremu pomógł. Wylał na wacik wody utlenionej.- Może zaboleć – rzucił od niechcenia i przetarł pierwsze z rozcięć na twarzy nieznajomego. Zdezynfekował wszystkie zadrapania na twarzy, wtedy złapał dzieciaka za nadgarstki, spojrzał na jego dłonie.
    - Masz pecha w bójkach, co? - spytał. Powierzchownie przetarł tylko spękaną skórę, wiedząc, że na dłoniach i tak opatrunki się nie sprawdzą, chociaż wiele osób i tak by je zakładało.
    Puścił go w końcu i odsunął się, wolał dystans, lubił na tyle, że nawet teraz go zachowywał.- Jak masz na imię? - zapytał nagle, jednak nie było to chyba aż tak istotne.

    OdpowiedzUsuń
  44. Victor obudził się nad ranem mocno wtulony w Sebastiana. Wziął głęboki wdech i niewiele myśląc wstał z łóżka. Jęknął czując jak jego stawy się zastały. Każdy krok wiązał się z bólem. Z trudem dotarł do łazienki, gdzie się obmył uważając przy tym na opatrunki, by ich nie zamoczyć. Wytarł mokre włosy w ręcznik i oparł się o umywalkę biorąc głębokie wdechy. Szybko się męczył, więc usiadł na rogu wanny, by zebrać siły na powrót do łóżka ignorując silne zawroty głowy. Starł papierowym ręcznikiem krew cięknącą z nosa, a następnie wstał. Nie sądził, że aż tak koszmarnie będzie się czuł. Syknął, gdy zaczęły go boleć żebra i nie tylko. Jak on miał cholernie tego wszystkiego dość. Chciał być już zdrowy. Wrócił do sypialni prawie zabijając się o wysoki próg. Z głośnym jękiem położył się do łóżka i zagarnął kota do siebie, który prawie nie odstępował go na krok.
    Poprawił koc, którym był okryty Bash i pocałował go w czoło wtulając się w niego mimo bólu. Nie chciał się bronić przed tym co czuł, to nie miało sensu. Tak dobrze się przy nim czuł, że nie chciał, by to się kończyło mimo wielu zagrożeń jakie stanowił dla chłopaka.
    Le Burn znowu zasypiał tuląc policzek do piersi Sebastiana. Gdy zasnął nie puścił go nawet na moment.

    OdpowiedzUsuń
  45. Victor uchylił powieki i sojrzał na Sebastiana. Nie ukrywał, że wolałby zostać jeszcze w łóżku, ale wizja ciepłych tostów i herbaty nawet go zachęciła do wstania. Powoli wygrzebał się z pościeli i wsparty na chłopaku z małym trudem dotarł do kuchnii, gdzie usiadł przy stole. Upił kilka łyków herbaty, a do pomieszczenia weszła Dianna. Podziękowała Sebastianowi za śniadanie całusem w policzek, a następnie poszła zmienić pościel w łóżku Victora, który walczył ze zjedzeniem chociaż jednego tosta. Jakoś nie był głodny, ale sobie po dłuższej chwili poradził. Nawet dostał dokładkę.
    - Weźmiesz go na spacer? - zapytała blondynka porywając na moment chłopaka z kuchnii do pokoju. - Przyda mu się taki mały spacer, poza tym, że Vic uwielbia śnieg, o i weź go do tej nowej budki z fast foodem, lubi tam jeść, a powinien teraz jeść dużo - dodała z uśmiechem i oparła się lekko na ramieniu Basha masując swój brzuch. Wzięła głęboki wdech. - Powoli coraz bardziej nie będę mogła zajmować się Victorem. W sumie na wczoraj miałam termin, maluchowi się nie śpieszy i muszę odpoczywać.
    Z kuchnii wyszedł Victor. Wyglądał znacznie lepiej niż przed paroma tygodniami i tak też się czuł. Zdołał nawet wziąć swojego kociaka na ręce. Vic uwielbiał zwierzęta, gdyby tylko mógł miałby ich całą masę. Teraz, gdy był pewien co czuje do Basha, choć to nie powinno mieć miejsca, to naprawdę czuł się z tym dobrze i chciał brnąć w to dalej mimo swoich wcześniejszych oporów.

    OdpowiedzUsuń
  46. Victor uśmiechnął się, po czym postawił kociaka na ziemi i zamyślił się na moment. W zasadzie spacer brzmiał dobrze. Vic miał serdecznie dość leżenia w łóżku, więc ochoczo przystał na tę propozycję, a Dianna poszła się położyć. Victor ubrał się ciepło choć bez pomocy się nie obeszło gdyż kilka ruchów miał wyraźnie ograniczonych.
    Uśmiechnął się, gdy wyszli z mieszkania, wziął głęboki wdech trzymając się Basha. Było ślisko, a on wolał nie zaliczyć bliskiego spotkania z chodnikiem. Sebastian i Victor byli blisko siebie dzięki czemu ogrzewali się nawzajem, a niska temperatura nie była im już taka straszna.
    - Muszę chwile odpocząć - wydukał Vic po jakiś 15 minutach krzywiąc się lekko. Żebra dawały o sobie znać w nieprzyjemny sposób. Wziął głęboki wdech i przymknął na moment powieki. Przytulił się do chłopaka, mruknął cicho. - Tak mi z tobą dobrze - szepnął obejmując go szczelniej ramionami. Napawał się jego bliskością, która była dla niego najlepszym lekarstwem na wszystko.

    OdpowiedzUsuń
  47. Głaskał go po włosach i plecach tuląc się do niego mając przy tym przymknięte powieki. Było mu tak dobrze, jak nigdy. Uśmiechnął się lekko. Po chwili namysłu pokiwał głową. Powrót do domu był dobrym pomysłem, nie mógł się za bardzo przemęczać, z czasem będą chodzić na dłuższe spacery. – Tak, wracajmy – odparł z uśmiechem i nadal trzymając go bliżej siebie ruszyli do domu, gdzie od razu wskoczyli do ciepłego łóżka. Jak dobrze, że w sypialni był telewizor plazmowy i nie musieli się gnieść w salonie na niewygodnej kanapie. Victor przytulił się do Sebastiana, a jego głowa spoczywała na piersi chłopaka.
    - Co oglądamy? – zapytał podając mu pilota, gdy kociak czarownika wskoczył na łóżko. Vic od razu go do siebie zagarnął i przymknął na moment powieki głaszcząc czarnucha po łebku. Druga dłonią zaś przesunął powoli po boku Basha wtulając się przy tym w niego mocniej. Nigdy nie czuł się tak dobrze przy kimś tak jak dobrze czuł się przy Sebastianie. Chciał brnąć w to dalej, a wszelakie wiążące się z tym zagrożenia przestały mieć dla niego jakiekolwiek znaczenie. Każdy ma prawo do miłości, prawda? Victor miał do tego prawo tak samo jak Bash i nikt ani nic nie mogło im w tym przeszkodzić.

    OdpowiedzUsuń
  48. Vic przez cały film skupiał się bardziej na Sebastianie niż na tym co się działo na ekranie. Gdy film dobiegł końca Victor zrobił się senny. Zamruczał z zadowolenia, gdy poczuł rękę chłopaka pod swoją koszulką na brzuchu. Przykleił twarz do jego torsu, a ramię przerzucił przez niego. Uwielbiał jego bliskość, kochał ją odkąd ten tyle czasu mu poświęcał, dotarło do niego, że nie chce odpychać od siebie Sebastiana, że nie chce udawać, że nic do niego nie czuje. Victor pozbył się swojej oraz jego koszulki, po czym czule ucałował jego ramię. Dodatkowo przerzucił ostrożne nogę przez jego biodro dzięki czemu dzieliły ich zaledwie milimetry. Cmoknął go w podbródek i ziewnął wyraźnie zmęczony. Schował twarz w zgałębieniu jego szyi i ponownie zaciągnął się jego zapachem. Victor powoli zasypiał mocno tuląc się do chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  49. - Chodźmy na imprezę – tym zdaniem zaczęła rozmowę, wchodząc przez otwarte drzwi do pokoju Sebastiana i jego współlokatora, którego akurat nie było.
    Usiadła na jego łóżku, czekając na odpowiedź. Jej niebieskie oczy spokojnie lustrowały jego sylwetkę. Przyjaźniła się z Sebastianem prawie od dwóch lat i w tym czasie naprawdę się do siebie przywiązali mimo sprzeczności charakterów. Ona – niewyparzony język, zawsze pierwsza i dla większości osób wredna, on – raczej spokojny, opanowany. Dopełniali siebie nawzajem i chyba dlatego tak bardzo się lubią. Dzisiejsza impreza miała odbyć się u jednego z bogatych i rozpieszczonych dzieciaków ze szkoły, którego oboje nie lubili – zresztą z wzajemnością. Ale wszyscy byli zaproszeni, to czemu by nie mieli iść? Laura wiedziała jednak, że Sebastiana trudno będzie wyciągnąć.
    [ wybacz proszę, odpis się skasował c; ]

    OdpowiedzUsuń
  50. [Przepraszam za kota :P]

    Uniosła brwi słysząc jak chłopak krytykuje swoje własne prace. Dobrze to o nim świadczyło, nie był przeświadczony o swojej wielkości czy byciu następnym Picassem, ale tu musiała się z nim nie zgodzić. Uważała wprost przeciwnie.
    - Beznadzieje? – uniosła brwi – Kto śmiał tak to określić? Na pierwszy rzut oka jak dla mnie to całkiem dobre prace, tylko trzeba je spróbować uratować, ale to moja w tym głowa.
    Uśmiechnęła się do niego, słyszała jego myśli, kochał sztukę, ona także, jakże nie mogłaby go polubić.
    - Jestem na trzecim roku historii sztuki – odparła podając mu rękę, jednocześnie uważając, aby jego prace, które trzymała w ręku nie musiały ponownie spotykać się z gruntem – Czy znam się na tym? To byłoby za dużo powiedziane, ale powiedzmy, że słuchałam akurat bardzo uważnie na zajęciach, na których uczyli nas co robić w takich sytuacjach. Isis Mindson – przedstawiła się.
    Szybko, aby nie tracić zbędnego czasu zaprowadziła go do swojej kawalerki, żeby bawić się w bohaterkę dla artystycznych dzieł. Zajęta wyczynianiem swoich sztuczek, których nauczyli ją na studiach, a przydają jej się prawdopodobnie pierwszy i ostatni raz w życiu, nie zdążyła ostrzec swojego niespodziewanego gościa, przed małą czarną bestią kręcącą się pod nogami. Bastion na próby głaskania przez obcych reagował zawsze tak samo. Drapał z premedytacją i to głęboko wbijając w ciało pazury. Tym razem nie zrobił wyjątku.
    - Bastion – zawołała przerażona, że urazi młodego artystę.
    Wzięła szybko jego rękę, obmyła rany i zakleiła sporym kawałkiem plastra.
    - Przepraszam – powiedziała smutno – Najpierw niszczę twoje prace, a teraz mój kot cię drapie. Powinnam uprzedzić, żeby go po prostu nie dotykać.
    Kazała mu się rozsiąść tłumacząc, że akcja ratunkowa trochę potrwa. Poprosiła, żeby jednak nie siadał po lewek stronie kanapy, bo ta należała do kota i mógł jeszcze go zranić.
    - Chcesz coś do picia? – zapytała, a kiedy czekała na to, aż czajnik wyda z siebie świszczący, nieprzyjemny dźwięk, który niby miał przypominać gwizd – Na co to była prace, że tak krytycznie od nich podchodzisz?

    Isis

    OdpowiedzUsuń
  51. Bastion przestał interesować się gościem i zaczął domagać się uwagi od swojej właścicielki. Zawsze gdy zwierzak był nie w humorze, a tak ewidentnie było w tym momencie, zachowywał się jak typowy stereotypowy kot z Internetów. Po raz kolejny postanowił wspiąć się na barek w kuchni i patrząc na nią zrzucić szklankę. Złapała ją w ostatniej chwili i spojrzała na swojego pupila z wyrzutem, ale wlała mu mleka do spodeczka.
    - Jaką? – dopytała, sama lubiła herbaty i kawy, więc pełno tego były u niej – Zwykła, owocowa, miętowa, zielona, czerwona mam ich całkiem sporo, więc raczej mnie swoim życzeniem nie zaskoczysz - uśmiechnęła się z kuchni do Sebastiana.
    Cieszyła się, że nie przeszkadzało mu agresywne zachowanie jej kota. Kochała tego zwierzaka, kiedy to on nie kochał nikogo. Zrobiła herbatę jaką zażyczył sobie jej gość, a dla siebie czekoladowe cappuccino i usiadła naprzeciw niego, opierając się bokiem o kanapę. Była jedyną osobą, która miała prawo siedzieć po lewej stronie kanapy.
    - Lubisz zwierzęta co?- zapytała, wychwytując ułamki jego myśli, chciała dodać „Kot Victora nie jest pewnie takim diabłem wcielonym”, ale wtedy mogłaby go przestraszyć i zresztą to nie byłą jej sprawa. Właśnie dlatego uciekła z Anglii, bo nawet przy takich luźnych spotkaniach słyszała myśli innych, bo nie potrafiła ot tak wyłączyć swoich umiejętności, a ludzie tak po prostu myśleć.
    - Daj nauczycielce to czego chce, ale nie traktuj jej jak guru – powiedziała w pewnym momencie drapiąc za uchem Bastiona, który rozłożył się na jej kolanach w międzyczasie – Pamiętam jedną rozmowę na początku moich studiów. To był chyba pierwszy semestr, jeszcze w Anglii, szłam wściekła z zakiś zajęć artystycznych, nic mi tego dnia nie szło i wpadłam na takiego starego profesora. To był jego ostatni semestr potem miał iść na emeryturę i właśnie zaprosił mnie na herbatę do swojego gabinetu. Pamiętam, że właśnie rozmawialiśmy o czymś takim. Powiedział mi wtedy, żebym nigdy nie traciła siebie. Dobrze, że są szkoły artystyczne, ale w nich uczy się tylko techniki, a nie czucia sztuki. Więc oczekuje się tylko dobrze zrobionych standardów. Więc pamiętaj młoda studentko będą coś od ciebie chcieli daj im to, ale nigdy na tym nie poprzestawiaj. Pamiętaj, że najlepsza sztuka to ta, która płynie prosto z serca z lekką nutą rozumu – upiła łyk kawa pogrążona we wspomnieniach, ten profesor niedawno odszedł i z lekka otarła łzę spływającą po policzku – Potraktuj to jako dziwną radę od starszej koleżanki.
    Odłożyła kubek na stolik, podniosła kota i położyła go obok na kanapie. Postanowiła zobaczyć co z jej pacjentami, wszystko układało się dobrze. Cieszyła się, że mogła powiedzieć Sebastianowi coś takiego. Szczerze uważała, że jego prace są dobre, przypomniała sobie nagle coś nad czym ostatnio dyskutowała ze swoim szefem.
    - Jesteś jedyną osobą z kręgów artystycznych, które chwilowo znam, a ja rozmawiałam z szefem, żeby zorganizować w bibliotece jakąś wystawę, może byłbyś zainteresowany tym tematem? – uśmiechnęła się siadając z powrotem na kanapie.

    Isis

    OdpowiedzUsuń
  52. Numidis uśmiechnął się szeroko.
    -Dobrze by było pójść tam jak najszybciej -zgodził się -Kiedy, że tak powiem, trop jest świeży... Mam pewne... hmmm... zdolności. Potrafię czasem coś wyczuć, ale zazwyczaj dość słabo. Na mój użytek to zazwyczaj wystarcza. No, dlatego nie wszedłem w to na poważnie. Zawodowcy są nieporównywalnie lepsi. Musiałem szukać szczęścia w czym innym, zdecydowałem się na informatykę. Więc jeśli nie są ci obce żarty o informatykach, możesz być pewien, że bałagan mnie nie przestraszy.
    Pozwolił się prowadzić. Myślał przy tym o różnych przypadkach, z którymi w przeszłości miał do czynienia. Jakieś siły manifestujące się w fizycznym świecie? Poltergeist? Dusze uwięzione między Ziemią a zaświatami? Zjawy szukające pomsty jakichś krzywd?
    Potrzebował jeszcze paru informacji od Sebastiana, ale pytania mógł mu zadać już na miejscu. Może kiedy rozejrzy się i ewentualnie coś poczuje, przyjdą mu do głowy kolejne.
    -Jak wnioskuję z twojej reakcji, to pierwszy raz, kiedy dzieje się coś dziwnego? Czy może zanosiło się na coś od jakiegoś czasu, ale dotąd nie było jeszcze źle?
    To, co przyciągnął ze sobą Sebastian niemal całkowicie się rozwiało, gdyby półelf nie wiedział czego szukać, już by tego nie poczuł. Czyli raczej chodziło tu o miejsce, nie o osobę tego młodego chłopaka.

    OdpowiedzUsuń
  53. Victor, gdy się obudził przekręcił się na drugi bok z lekkim grymasem na twarzy. Druga strona dość sporej poduszki była przesiąknięta zapchem Sebastiana. Uśmiechnął się na samą myśl jak wczoraj byli blisko siebie. Musiał wtedy nieźle kontrolować niektóre swoje części ciała, choć musiał przyznać, że Bash cholernie mocno na niego działał. Zamknął oczy, a po paru kolejnych minutach wygrzebał się z łóżka i wyraźnie zaspany udał się do kuchnii, gdzie na widok nastolatka uśmiechnął się wesoło. Podszedł do niego, objął go od tyłu w pasie, a wargami zaczął słodką wędrówkę po jego karku, który zostawił dopiero po paru minutach. - Dzień dobry - mruknął odwracając go w swoją stronę i po chwili namysłu namiętnie go pocałował znacznie bardziej odważnie niż było to wcześniej. Pogładził go po plecach, a rozłączył ich usta dopiero wtedy, gdy zabrakło im powietrza. Wziął głęboki wdech sunąc palcami po policzku Sebastiana.
     - Wyspałeś się? - zapytał nie odrywając wzroku od jego oczu, a następnie wtulił się w niego mając na uwadze swoje powoli zrastające się żebra, które nadal boleśnie mu dokuczały. - Masz jakieś plany na dzisiejszy dzień? Bo ja osobiście najchętniej spędziłbym go w łóżku przed telewizorem - zagryzł delikatnie jego dolną wargę za, którą lekko pociągnął w zaczepnym geście i znowu się w niego wtulił, gdy ją puścił. Mruknął cicho. Ciepło bijące od ciała Sebastiana stanowiło dla Victora ukojenie, chwilę odpoczynku napawając się obecnością chłopaka.

    <333

    OdpowiedzUsuń
  54. Odpis dla Sebastiana:
    Przewróciła oczami i założyła ręce na piersi.
    - Sebastian – jęknęła – Przyda ci się rozrywka, jakakolwiek!
    Wiedziała, że i tak się nie zgodzi, ale zawsze warto próbować, prawda? Zeskoczyła z łóżka i skorzystała z tego, że akurat był pochylony. Wskoczyła na jego plecy, oplatając rękoma jego szyję.
    - Nie zejdę, dopóki się nie zgodzisz, pacanie – powiedziała z szerokim uśmiechem. Mało ważyła, więc nie powinna sprawiać mu wielkigo problemu.
    Często go tak zaskakiwała. Traktowali siebie jak rodzeństwo. Wiedziała, że może na niego liczyć, jak na starszego, ukochanego brata. Zawsze ją bronił, a ona robiła to samo. Tworzyli zgrany duet. Bardzo lubiła się z nim przekomarzać, wygłupiać. Nie wiedział o niej niestety jednej, najważniejszej rzeczy. Laura starała się tym nie przejmować, na razie musi wykorzystać te kilka lat, które jej z nim pozostały.

    OdpowiedzUsuń
  55. Ochoczo i z uśmiechem na twarzy udał się za chłopakiem do pokoju trzymając go za rękę. Walnął się na łóżko pociągając go za sobą, po czym od razu do niego przyległ. Pocałował go w żuchwę, palce wplątał w jego dłoń, którą zaczął gładzić kciukiem, gdy nagle czule go pocałował. Pieszczota ta zaczęła coraz bardziej przeistaczać się w coś coraz bardziej namiętnego aż Vic pozbył się koszulki Sebastiana. Całował i przygryzał delikatnie jego skórę na torsie, a drugą dłoń wsunął za jego spodnie i przesunął nią kilka razy po wypukleniu na jego bokserkach. Ignorował ból żeber, a po jego ciele przechodziły przyjemne fale gorąca. Zaczepił kilka razy palcami o gumkę jego bokserek w zadziornym geście. Wrócił do jego ust z zamiarem ponownego ich posmakowania, wdarł język do jego wnętrza, by pogłębić pieszczotę. Zamruczał z zadowolenia, a jego dłoń posunęła się znacznie dalej.

    OdpowiedzUsuń
  56. [W kwestii wątków, musiałem trochę pomyśleć, ale ostatecznie chyba wpadłem na kilka pomysłów, więc wypisuję poniżej. Jeśli któryś Ci się spodoba, to daj znać. Jak od razu zaczniesz, to też się nie pogniewam ;)
    1. Zwróciłem uwagę na fragment w Twojej karcie, gdzie wspominasz o "nieodłącznym aparacie". Bjørn ma dość nietypowy kanon urody, więc na pewno wzrok przyciąga, być może stałby się nietypowym obiektem do sfotografowania?
    2. Nie wczytywałem się w wątki, które piszesz z innymi osobami, ale podejrzewam, że pomoc przy bójce już ktoś zaoferował, dlatego z tym już nie wychodzę. Poszedłbym raczej o krok dalej, bo Bjørn jako chirurg mógłby go załatać po zaistnieniu powyższego faktu.]

    Bjørn

    OdpowiedzUsuń
  57. Ból żeber stale się nasilał jednak podniecenie, które w obojgu wzrastało skutecznie miło ból promieniujący po całym ciele Victora. Pokój, w którym się znajdowali co chwilę wypełniał się cichymi sapnięciami, a temperatura ich ciał stale rosła. Vic zamruczał głośno z zadowolenia czując jak ten nad nim góruje. Erekcja boleśnie wpijała się w spodnie czarownika. Otarł się o niego kilka razy w prowokującym geście.
    - Uwielbiam te rumieńce – zaśmiał się Le Burn przyciągając do siebie Sebastaina, by następnie ponownie złączyć ich usta w namiętnym pocałunku. Przesunął dłońmi po jego nagich plecach, po czym zaczął masować jego męskość przez materiał spodni. Wziął głęboki wdech czując jak zalała go intensywna fala gorąca. Przymknął powieki mrucząc z zadowolenia. Zasunął go z siebie, tak że leżeli bokiem do siebie. Vic wtulił się w niego biorąc głęboki wdechy. Zacisnął boleśnie palce na jego biodrze oddychając ciężko. Żebra naprawdę zaczęły dawać mu w kość. Zacisnął powieki oddychając coraz płyciej. – Pieprzone żebra, pieprzone wampiry – jęknął przewracając z się z boku na bok. W końcu usiadł. A było tak pięknie, mogło, być tak przyjemnie, to nie musiało się spieprzyć. Ból był tak silny, że czarownik nie hamował głośnych jęknięć. Wrócił do leżenia obok Sebastiana i zajął się czymś znacznie przyjemniejszym. Całował chłopaka z pasją, co było dla niego najlepszym lekarstwem na ból. Robili tylko chwilowe przerwy na zaczerpnięcie powietrza, by następnie wrócić do prezentowanych sobie pieszczot. Vic ponownie wsunął język w jego usta i sapnął wprost nie. Pogładził z wyraźną czułością chłopaka po policzku.


    <3333333

    OdpowiedzUsuń
  58. Numidis wszedł do środka sprężystym krokiem. Nie bał się, czasy, kiedy odczuwał strach w nawiedzonych i rzekomo nawiedzonych miejscach, dawno minęły.
    Po pierwszym przelotnym spojrzeniu odnotował bałagan, tak jak mówił Sebastian. Nie wyglądało to jak typowy nieład, spotykany czasem w miejscach pracy. Przedmioty ciśnięto na podłogę bez sensu, nawet włamywacze przeszukujący mieszkania nie robiliby tego w sposób tak przypadkowy. I okna. Wszystkie wybite, co z pewnością niczemu nie służyło.
    -Jeśli mowa o moich standardach - odezwał się półelf z szelmowskim błyskiem w oku - To ty chyba nigdy nie widziałeś rytualnej orgii. Tam to dopiero się dzieje.
    Na chwilę pozwolił sobie zerknąć na chłopaka, potem wrócił do przeszukiwania studia. Już odruchowo zwracał uwagę na to, co mówiły mu inne, nienazwane i mało rozwinięte zmysły. Złapał trop, ten sam, który przez chwilę ciągnął się za Sebastianem, tutaj już znacznie silniejszy.
    -Ślady -westchnął, przesuwając ręką po ścianie w pobliżu drzwi. Poczuł w czubkach palców jakby lekko elektryzujący chłód -To, co tu było wyładowało się na tobie, zrobiło pobojowisko i zniknęło. Przynajmniej na jakiś czas.
    Z doświadczenia Numidis wiedział, że przypadki, kiedy byt nawiedzający miejsce sam je opuszcza po jednej lub kilku manifestacjach, należą do rzadkości.
    -Od jak dawna pracujesz w tym pomieszczeniu?- spytał spokojnie -Czy kiedyś... wcześniej zaobserwowałeś tu coś dziwnego? Albo może dotarły do ciebie plotki o tym miejscu?
    Należało od czegoś zacząć. Na razie, nawet gdyby coś, co wzbudziło w młodym Sebastianie taki strach, zechciało powrócić, żeby dać mu nauczkę, nie zdołałby tego zidentyfikować, ani tym bardziej zrozumieć przyczyn, dlaczego ta tajemnicza siła wybrała sobie to studio.
    Podszedł do okna, pochylił się i podniósł z podłogi odłamek szkła. Przyjrzał mu się pod światło, potem porównał z kilkoma innymi. Nieregularne, przypadkowe fragmenty nie miały na sobie żadnych śladów narzędzi ani nie wskazywały na określony punkt, w którym nastąpiło uderzenie. Okna pękły jak od pędu powietrza przy eksplozji albo silnych drgań. Kawałki szkła były dość mocno nasycone obcą energią, Numidis miał wrażenie, że są pod napięciem.

    OdpowiedzUsuń
  59. Victor zaśmiał się czego zaraz pożałował i syknął cicho z bólu. Było mu cholernie gorąco w zasadzie to nie tylko jemu. Przybliżył się do Sebastiana, a na jego łopatce złożył czuły pocałunek. – Uwielbiam te rumieńce – zaśmiał się sunąc delikatnie opuszkami palców po jego policzku. Dobrze wiedział o co chłopakowi chodziło oraz nie ukrywał, że jego chwilowe zmieszanie zastąpione zawstydzeniem było niezwykle urocze wręcz nieadekwatne do jego wieku, ale w pewnym stopniu wyjątkowe.
    Dosięgnął jego ust chcąc ponownie poczuć ich smak. Przymknął powieki wlewając w prezentowaną mu pieszczotę wszystkie swoje uczucia, a gdy się od niego oderwał przesunął nosem po szyi Sebastiana nie sądził, że będzie mógł do kogoś tak mocno się przywiązać.
    - Chodź – wydukał nagle wstając z łóżka. Złapał go za dłoń i pociągnął w stronę łazienki, gdzie wylądowali pod prysznicem. Bash nago prezentował się niezwykle pociągająco. Le Burn przyciągnął go do siebie, a dłońmi przesunął po jego nagich plecach nim odkręcił chłodną wodę, która w cholernie przyjemny sposób ostudziła ich rozgrzane ciała i pozwoliła spiętym mięśniom rozluźnić się. Odwrócił chłopaka plecami przed siebie, a zimna woda nadal spływała po ich ciałach. Obdarował pocałunkami jego ramiona łącznie z karkiem i łopatkami, a następnie za pomocą swojego żelu pod prysznic rozmasował jego ciało. Traktował go jakby miał zaraz się rozpaść, jakby miało go zaraz tutaj zabraknąć. Vic nie szczędził mu czułości, delikatności połączonej z opiekuńczością. Gdy spłukał pianę z jego ciała wyszli z kabiny, a czarownik okrył go ręcznikiem, po czym objął go od tyłu ramionami i pocałował za uchem. – I jak się czujesz?

    OdpowiedzUsuń
  60. Sunął palcami po jego obojczyku przyglądając się twarzy Sebastiana pogrążonej w śnie. Tulił jego ciałko do siebie sycąc się ciepłem, które od niego biło. Nadal nie docierało do niego to, że on i Bash to coś więcej, znacznie więcej. Cieszył się, że w pewnym stopniu oddał jemu część siebie, która razem z nim tworzy niebywale silną całość, jednak obawiał się o jego bezpieczeństwo. Nie chciał, by coś mu się stało, nie darowałby sobie tego. Pocałował go czule w skroń okrywając go szczelniej kocem. Victor jeszcze przez kilka minut się mu przyglądał nim sam pogrążył się we śnie.
    Następnego dnia, gdy Sebastian był w szkole Le Burn wrócił do swojego mieszkania, które od razu ogarnął, a gdy skończył powiadomił smsem chłopaka o powrocie do domu. Nie chciał dłużej siedzieć przyjaciółce na głowie. Poradzi już sobie samodzielnie nie potrzebował ciągłej opieki. Nawet ugotował obiad, by po powrocie ze szkoły Bash mógł się najeść.

    Przywitał chłopaka soczystym pocałunkiem, gdy tylko ten przekroczył próg mieszkania czarownika, a gdy się od niego oderwał pogładził go po policzku. - Głodny? - zapytał z uśmiechem, a następnie zaprowadził go do kuchni. - Zrobiłem zapiekankę z serem i kurczakiem - dodał, po czym podał mu kubek z gorącą herbatą z miodem. Zapiekanka świetnie pachniała i wywracała z głodu żołądek na drugą stronę. Podał chłopakowi talerz, niedługo po tym zajął miejsce obok niego. - Smacznego.
    Dłuższą chwilę jedli w ciszy, a kiedy skończyli Le Burn ujął jego dłonie, a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. Musiał z nim pogadać, bał się jego reakcji na to co mu zaraz powie, wiedział, że chłopakowi to się nie spodoba, ale musiał wiedzieć.
    - Pamiętasz jak ci mówiłam o tym, że miałem kiedyś narzeczoną? Kochałem ją, ale się rozstaliśmy, uczucie zgasło...potem dowiedziałem się, że była w ciąży - zamilkł na moment i wziął głęboki wdech. - Mam syna, Bash, czteroletniego. Razem z matką wrócili na stałę do miasta. Chce go wychować. Nie kocham Aurory, ale zależy mi na Lucasie, dziecko musi mieć ojca - dodał wyczekując jego reakcji.


    <333

    OdpowiedzUsuń
  61. Wziął głęboki wdech, a ciche westchnienie wyrwało się z jego ust. Rozumiał w pełni jego oburzenie, ale jemu samemu nie było łatwo, była to cholernie ciężka sytuacja, a Victor potrzebował wsparcia ze strony Sebastiana. Przetarł twarz dłońmi, po czym spojrzał na chłopaka. – To miałem ci wcale nie mówić o tym, że jestem ojcem żebyś potem się bardziej wściekał? – zapytał z uniesioną brwią ku górze nie ukrywając lekkiego poirytowania. – Mam dziecko! Stało się! Czasu nie cofnę! Kocham mojego syna i nie zamierzam udawać, że mi na nim nie zależy bo zależy mi i to cholernie! W końcu to część mnie, a on ma dopiero cztery lata, wychowywanie się bez ojca nie wchodzi w grę zwłaszcza, że Lucas podsiada te same umiejętności co ja, a Aurora jest dopiero początkująca, nie poradzi sobie. – dodał krzyżując ręce na piersi. Nie będzie łatwo, oj nie będzie schody dopiero się zaczynają, ale jeśli oboje się postarają to nie będzie tak źle. Muszą tylko chcieć, a Victor jednak na razie po postawie Sebastiana nie wnioskuje tego samego z jego strony. Opadną emocje, myśli staną się lżejsze i łatwiejsze do przetrawienia wtedy dojdzie się do porozumienia, a Vic kochał Sebastiana i nie chciał, by dziecko stało się przeszkodą w tym co teraz budują. Nie chciał wybierać pomiędzy nim, a synem bo nie umiałby dokonać wyboru.
    Wstał z krzesełka, ujął twarzyczkę chłopaka w swoje ciepłe dłonie oraz zmusił go do tego, by ten spojrzał mu w oczy. Musnął wargami jego słodkie usta, za których smakiem szalał.
    - Gdybym kochał Aurorę to czy bym robił ci nadzieję? Czy byłbym aż takim dupkiem i bawił się tobą? Sam pomyśl! Gdyby mi na tobie nie zależało nie wpuściłbym cię nawet do swojego łóżka, nie nosiłbyś moich ubrań, nie poznałbyś smaku moich ust, ani też nie dzieliłbym się z tobą moim ciałem jakby kompletnie należało do ciebie bo tak jest należy w zupełności do ciebie i chce, by tak zostało, a Lucas będzie do mnie przyjeżdżał w weekendy i czasem na tygodniu, na kilka godzin lub na noc, czasem ja będę go zabierał na miasto. Bash nic między nami się nie zmienia. Jesteśmy na tym samym gruncie co wcześniej. Chcę cię przy sobie, a Lu tego nie zmienia, nawet coś takiego nie przyszło mi do głowy – objął go ramionami i przytulił do swojego torsu. – Kocham cię, głuptasie – szepnął mu do ucha nie sądząc, że kiedykolwiek mu to powie, a teraz to przyszło mu z taką łatwością. Uśmiechnął się lekko masując delikatnie jego kark z lekkim uśmiechem na twarzy. Miał nadzieję, że jakoś udało się mu wyjaśnić chłopakowi oraz zmienić jego tok myślenia i co najważniejsze uspokoić, że nie ma zamiaru go zostawiać.

    <3

    OdpowiedzUsuń
  62. Aurora nie była najmniejszą konkurencją dla Sebastiana. Nie kochał jej, to był rozdział zamknięty, łączył ich tylo Lucas i nic więcej, teraz w sercu Victora zagościł ktoś nowy, bardziej wartościowy chłopaczyna. Nawet 10 lat różnicy nie stanowiło dla nich przeszkody w pielęgnowaniu ich uczucia, które stale stawało się coraz silniejsze. Mieli siebie nawzajem, nic więcej nie było im do szczęścia potrzebne, kochali się.
    Zamruczał wyraźnie z zadowolenia, gdy ten go pocałował. Z równą pasją co on oddał pocałunek, a ulga ogarnęła jego ciało, Bash już się nie gniewał, a przynajmniej o tym świadczyła jego reakcja. Uwielbiał smak jego ust. Wsunął powoli dłonie pod jego koszulkę. Pogładził go po plecach. Nie wiedział ile się tak całowali, były to naprawdę długie minuty, ale najlepsze w życiu Le Burna. Gdy wreszcie oderwał się od Sebastiana pogładził go czule po plecach i wtulił się w niego przymykając przy tym powieki. Chyba nigdy nie będzie mógł się nasycić bliskością chłopaka, wiecznie mu mało.

    💛💛💛

    OdpowiedzUsuń