Nawet demony były kiedyś aniołami, przynajmniej do czasu aż nie sprzeciwiły się Bogu. Rzucone na łaskę lub niełaskę obmierzłego świata szukały pomsty pod wodzą Szatana. Rozpustne, lubieżne i łakome rozpełzły się po globie, niosąc chaos szczęśliwym, szerząc bezprawie wśród prawych. Był jednym z nich, czerpiąc z rozkoszy samounicestwienia.
Był. Zagrzebany we własnych namiętnościach, zbłąkany na drogach prawości. Szedł z prądem i pod prąd, uwięziony w słabym, siedemnastoletnim ciele. Zależny jedynie od siebie, odpowiedzialny jedynie przed sobą. Bywał w miejscach, które Ty możesz zobaczyć odbite jedynie w ekranie telewizora, cholerny obieżyświat. Widział rzeczy, których Ty nie oglądałeś nawet w swoich najśmielszych wyobrażeniach. Zachłysnął się wolnością i upoił swobodą, utonął. Osunął na samo dno, stopami dosięgając mułu beznadziei, z którego nie można się już wygrzebać. I wiecie co? Wygrzebał się.
Kapryśny los postawił przed nim kobietę, przy której nawet on, szatański pomiot, zatracił swoją tożsamość. Kobietę zagubioną równie mocno, choć nigdy nie tracącą nadziei. W jej oczach tlił się niebiański blask, a w sercu iskrzył ciepły płomień. Emanowała aurą dobroci, pociągając ku sobie jego upodloną duszę. Pewnego dnia zrozumiał, że była jego zbawieniem zesłanym przez Boga. Przyjął ją. Porwał ze sobą, nie potrafiąc już ostać w miejscu, ale także nie potrafiąc jej porzucić.
Nie mógł jej wiele dać. Jedynie siebie — nie mogący zaznać spokoju byt — i wybrakowaną miłość, ale ona nie chciała więcej. Oświetlała mu znojną drogę w poszukiwaniu ich miejsca na Ziemi, była z nim przez długie, cudowne lata. Zuchwale myśleli, że to ich na zawsze. Niestety Stwórca miał wobec nich inne plany. Pociągnął za sznurki życia i odebrał Thomasowi najdroższy skarb równie niespodziewanie, co był skłonny podarować. Tak mu się przynajmniej wydawało, kiedy siedząc w przydrożnym barze gasił palący żar straty kolejną szklanicą whisky. Szybko jednak zorientował się, że z rąk nie wydarto mu wszystkiego.
Zaledwie od paru dni był ojcem. Siedząc na łóżku, na którym jeszcze niedawno wschodziło nowe życie obserwował, jak położna owija jego córkę w aksamitny kocyk. Dopiero wtedy odważył się po raz pierwszy wziąć Hannah w ramiona. I właśnie wtedy podjął decyzję, która nieodwracalnie przewróciła jego i tak powikłany żywot "do góry nogami". Sprzedał ciężarówkę, w której przez ubiegłe lata mieszkał razem z ukochaną Abigail, aby tymczasowo mieć za co utrzymać siebie i swoje dziecko. Z niedużymi pieniędzmi i bez perspektyw na przyszłość osiedlił się poza granicami Saint-Frais. Zamieszkał w opuszczonej chacie, gdzie w późniejszych dniach samodzielnie doprowadził wodę i prąd. Kupił starego pick-up'a, żeby krążyć między domem a mieściną, gdzie pojawia się od czasu do czasu, aby podjąć przeróżne zajęcia.
Nareszcie stał się kimś więcej, niż tylko niedoskonałym cieniem Boga.
POWIĄZANIA | WSPOMNIENIA | ALBUM
__________________________________________________________________
No i jest. Mam nadzieję, że da się polubić. Stwórzmy razem coś fajnego!
__________________________________________________________________
No i jest. Mam nadzieję, że da się polubić. Stwórzmy razem coś fajnego!
[Ciekawa karta i wizerunek. :) Jakby była chęć na wątek to zapraszam do Basha. Mógłby, np. opiekować się małą dzidzią, gdy Thomas pracuje. Sebastian bardzo lubi dzieci i chwyta się każdego możliwego zajęcia,bo potrzebuje forsy. *wzdycha* Zawsze chciałam stworzyć męska opiekunkę do dzieci. :D Jakby co to zapraszam. ^^]
OdpowiedzUsuńSebastian
[Jaki smutny pan!
OdpowiedzUsuńSwoją drogą czy nie wkradł Ci się błąd w kartę? - 27 a siedemnastoleni. Chyba, że to mnie coś ominęło, bo mój mózg nie pracuje najlepiej... może to było wcześniej? W sensie... wcześniej miał siedemnastoletnie ciało? Dobra - zakręciłam.
W każdym razie miło mi powitać i uściskać :)]
Lucien
[Dobry wieczór, miłej zabawy życzę! W razie wątpliwości możesz pisać pod kartą Lily :)]
OdpowiedzUsuń[ No to witam oficjalnie. Lubię go już za same nazwisko, ponieważ niegdyś sama używałam go dosyć często, ale przejdźmy do rzeczy. Zróbmy im jakiś wątek, tylko zaczynamy od zera czy jednak coś ich łączy? Jest w SF chyba od niedawna, więc raczej stawiałabym na pierwszą wersję. ]
OdpowiedzUsuńOlivia
[Namęczyła się sporo, ale skończyła xd Fajny pan wyszedł :)]
OdpowiedzUsuńIsia
[ Mi do głowy przychodzi jedynie samochód. Co chwila się psuje, a ona woli nie grzebać przy nim magią, ponieważ boi się narobić większych szkód. ]
OdpowiedzUsuńOlivia
[ Byłabym taka straszna i wredna, gdybym poprosiła o to Ciebie? :D ]
OdpowiedzUsuńOlivia
[Wątek? Zawsze.:> To co z nimi kombinujemy? :P]
OdpowiedzUsuńIsis
[W takim razie ja już nie mogę się doczekać tych notek! Jestem ciekawa, o co tam chodzi :)
OdpowiedzUsuńI nie przejmuj się zupełnie zmianą. Myślę, że ten pan był jej wart :D]
Lucien
[Bardzo chętnie! A masz już jakiś konkretny pomysł, czy myślimy razem? :)]
OdpowiedzUsuńLily Moss
[Ciekawy on, nawet bardzo. Chciałabym jakiś wątek, ale nie wiem czy coś by się udało tutaj ;c]
OdpowiedzUsuńJoshua
[No i mi usunęło komentarz -.- To od nowa, co mi wpadło do głowy, wiem, że kiepskiej jakości. Skoro on taki czytelnik, to wbiłby do biblioteki, gdzie Isis dostałaby swoich bólów głowy, spowodowanych natłokiem myśli Thomasa, jak ojciec to pewnie ma ich sporo na głowie. A potem w rozmowie jakoś by się nawiązało i może mieszkanie pomógłby jej pomalować czy coś, a co dalej to nie wiem :/]
OdpowiedzUsuńIsis
[Szczerze jakoś przy tych dwóch nie pomyślałam nawet o romansie xD Nie wiem nawet czemu, ale mam pewność, że nawet przy takiej możliwości to coś by w tym nie wyszło. Co do tego jak to może być u nich... może niech się kumplują? Może z początku ich znajomości byli bliscy skoczenia sobie do gardła, ale później coś się zmieniło i tylko czasami dla zasady Joshua coś odwali, by pokazać, że nie da sobie w tej znajomości na głowę wejść i cały czas jest tym samym gnojkiem]
OdpowiedzUsuń[Mogę zacząć, ale nie obiecuje, że dzisiaj się doczekasz tego :P]
OdpowiedzUsuńIsis
[Ogarnęłam jednak dzisiaj :p]
OdpowiedzUsuńTak po prostu wszystko zapowiadało, że to będzie kolejny normalny dzień w pracy, bez żadnych kłopotów i obaw. Bez potrzeby bawienia się w psychologa, za którego nigdy się nie uważała i nawet, gdy próbowała być kimś takim to jej to nie wychodziło. Za trzydzieści minut miała zamykać bibliotekę zbierała się powoli do sporządzania statystyk, nie liczyła że ktoś jeszcze odwiedzi tego dnia przybytek wiedzy. Wzięła swój zeszycik wpisała datę i zaczęła uzupełniać rubryczki. Ilość odwiedzających, ile wypożyczyło, ile oddało, jaka grupa wiekowa, najliczniej wypożyczany i oddawany gatunek i tym podobne. Nie wie po co to robiła, częściowo dla samej siebie, częściowo bo wymagała tego praca. Ale lubiła te wszystkie swoje pokręcone, zrozumiałe tylko dla niej, kolorowe rubryczki i wykresy. Skończyła je robić trzy minuty przed godziną zamknięcia, z fioletowym cienkopisem, który nie wiedzieć czemu zetknęła za ucho, odłożyła wszystko do swojej szuflady, zamknęła ją na klucz. I ruszyła do tylnej części biblioteki po ściereczkę do kurzu. Gdy stamtąd wracała usłyszała, jak ktoś gwałtownie wpada do środka. Ruszyła stronę niespodziewanego gościa. Zdziwiła się widząc przystojnego, zdyszanego mężczyznę.
- Jeżeli ma pan jakieś sprecyzowane życzenia, to mogę jeszcze pana obsłużyć – uśmiechnęła się i zaraz tego pożałowała.
Mężczyzna spojrzał na nią i wtedy stało się to czego najbardziej nie cierpiała. W jego głowie panowała gonitwa myśli, jeden wielki chaos, a ona to wszystko słyszała. Zaczęła ją boleć głowa, to wrażenie, jakby na siłę wpychano ci coś do czaszki, a to wszystko co już tam jest próbowało wydostać się roztrzaskując na kawałki kości chroniące mózg. On dosłownie miał wszystko na głowie, a teraz i ona, tylko, że powodowało to ból. I to tak otępiający, oślepiający, nic nie liczyło się poza nim. Krzyknęła, chwyciła się za głowę i oparła plecami o biurko, starała się za wszystkich skulić po prostu na podłodze. Dawno nie miała tak silnego ataku, być może dawno nie spotkała tak zatroskanego i zakłopotanego człowieka. Ale czy na pewno był człowiekiem, widziała jakieś przebłyski wspomnieć, które krążyła gdzieś w tyle jego umysłu, ale były bardzo wyraźne, musiał więc o nich często rozmyślać. Nie mogła tego znieść, tego przeklętego bólu, chciała, żeby po prostu się skończył.
- Przestań na chwilę myśleć! – krzyknęła w stronę nieznajomego – Albo chociaż skup się na jednej rzeczy – powiedziała przez zaciśnięte zęby, wiedząc, że nie powinna krzyczeć na tego niewinnego człowieka.
Isis
[no i w koncu jestes ... *mruczy ze szczescia* moj ci on xDD
OdpowiedzUsuńAlem, wpadam sie w koncu przywitac ;) duzo roznosci i milej zabawy ;)]
Marion
[No to świetnie. :3 Hm, mógłby jakoś instynktownie wzbudzić jego zaufanie. Albo na przykład, szedł by któregoś dnia z bandą dzieciaków na spacer i jakoś tak Thomas uznałby, że Bash zna się na rzeczy. No i dzieci lubią malować go farbkami do twarzy, więc on czasem lata po mieście z połową tygrysa na twarzy. Albo już sama nie wiem. :)]
OdpowiedzUsuńSebastian
[Fajny ten Twój Pan! Miłej zabawy na blogu życzę! :3]
OdpowiedzUsuńVictor
[No to ustalone. :) Spoko, nie śpiesz się, zaczniesz jak będziesz mogła.]
OdpowiedzUsuńSebastian
[widzem ze sie dogadamy - zatem mogli sie znac bardzo dobrze (bez skojarzen) i teraz sie spotkac z pelnym zdziwieniu tego slowa (Chodzi czasem do bibiloteki lub do baru nie?) zatem, spotkanie po latach?]
OdpowiedzUsuńMarion
Konczył sie typowy dzien w pracy. Wszyscy juz wyszli, pogasila swiatla, zostawiajac tylko te oswietlajace na zewnatrz budynku. Zamknela drzwi wejsciowe i wrocila za biurko, by je ogarnac i zostawic czyste na nastepnym dzien. Jednak tak sie zawalila praca w calym budynku, ze nim sie obejrzala bylo grubo po polnocy.
OdpowiedzUsuńSpojrzała z niechecia na zegarek w koncu wstajac z krzesla by sie troche rozruszac. Byla cala zesztywniała i troche bolał ja kark od jednej pozycji a jak juz przeszła poszła zabrac swoje rzeczy, ktore ubrała na siebie i wyszla tylnym wejsciem po drodze wprowadzajac haslo alarmu po zamknieciu.
Nie miala ochoty jeszcze wracac do wynajmowanego pokoju zatem po prostu szla przed siebie. Do czasu az zmarła, więc wstapila do pobliskiego baru na pare szklaneczek.
Usiadła na pierwszym wolnym obrotowym krzesle i poprosila rum.
M.
[*zmarzła]
UsuńByla zbyt zmeczona, by sie przygladac otoczeniu. Zreszta malo ja interesowaly sprawy innych. Zdjela z siebie kurtke, bo zrobilo jej sie za cieplo teraz, wiec zostala w dlugim topie.
OdpowiedzUsuń- dzieki Tony - usmiechnela sie z wdziecznoscia.
- dawno ciebie tu nie widzialem. - odpowiedział z usmiechem majac chwile na wytarcie szklanek.
- ano troche robotki bylo w pracy. Sam wiesz jak to jest.
- pewnie - poklepał ja po przyjacielsku po czym odszedl na chwile do... Thomasa i nawet jeśli jego nastroj zrobil na nim jakies wrazenie nie dal tego po sobie poznac. Zrobił swoje, podał mu napelniona szklanke z lodem, zrobil jeszcze jedna rundke przy klientach dolewajac i nalewajac az wrocil w jej kat.
- widze, ze ci brak ostatnio towarzystwa skoro znowu cie widze - zachichotała popijajac swego drinka i poprawiajac sie na krzeselku do boku lady i opierajac plecy przy scianie. Siegnela reka do wlosow, by je odgarnac az w koncu zwrocila na klienta niedaleko niej. Wydawal jej sie znajomym, ale nie pamietala. Jakby miala dostep do zrodla to by to przyszlo samoczynnie, a teraz zgromadzona przez eony lat wiedza kazdego dnia zanikala. Prawie zapomniala jak wygladalo Niebo. Czasem jej się jeszcze śnilo, ale malo szczegolow ze snu pamietala. - nie przeszkadzasz mi. - dodała cieplo.
M.
[:) A masz jakiś pomysł? W sumie oboje podejmują dorywcze prace, może coś w tym kierunku - razem gdzieś pracują, czy coś?]
OdpowiedzUsuńLivie Laroue