Layout by Raion

sobota, 9 stycznia 2016

She was like April sky, sunrise in her eyes...


Aelin Hirshall


Zginęła tragicznie w wieku dziewiętnastu lat, od kilku lat coś pomiędzy żywiołakiem a duchem Pisze opowiadania do niszowych czasopism science fiction
Była dziewczyna Numidisa (co nie przeszkadza jej pod nieobecność jego matki mieszkać w jego domu)

- Wiesz, co to znaczy, kiedy człowiek ma oczy w różnych barwach? 
- Że to wada genetyczna? 
- Ale co to oznacza. Masz dwie dusze, z których jedna pozostanie, druga odejdzie.


Jako dziecko miała nadzieję, że okaże się czarownicą. Chciała czymkolwiek się wyróżnić, wyjść z cienia dwóch starszych sióstr. Niestety nic nie wskazywało na to, że w ich rodzinie kiedykolwiek pojwiły się jakieś szczególne zdolności. Jedyne czym mogła się pochwalić to szkice i pisanie wierszy, potem, jako nastolatka zaczęła sprzedawać opowiadania do niszowych czasopism science-fiction. Czasem uparta i nie do końca pewna, czego chce. Ma skłonności do popadania w zadumę i melancholię. Pisarska wena w jej przypadku silnie zależy od nastroju i jest proporcjonalna do odczuwanego przygnębienia. Ma upodobanie do rzeczy dziwnych, nietypowych, rzadkich, zachwyt budzi w niej abstrakcyjna i psychodeliczna sztuka i muzyka. Od początku znajomości z Numidisem, zazdrościła mu niezwykłej intuicji, zarzucała mu niewystarczające korzystanie z atutów, które, jak jej się wydawało, wykorzystałaby znacznie lepiej. Ich relacja od samego początku była ciągiem kłótni i powrotów, wybuchów gwałtownych uczuć i obietnic, że już więcej się nie spotkają. W trakcie jednej z awantur wybiegła z jego domu wprost w burzę, gdzie zginęła na miejscu rażona piorunem. Jednak jej anioł lub diabeł stróż zadecydował, że na tym jej historia się nie skończy. Duch pobrał energię błyskawicy, stając się czymś pomiędzy żywiołakiem a widmem. Jej naturalną postacią jest teraz piorun kulisty, chociaż Aelin potrafi stworzyć iluzję materialnego ciała. Zamiast ludzkich zmysłów ma kilkadziesiąt innych, co daje jej możliwość odczuwania niemal pojedynczych atomów i kwantów energii w promieniu kilkudziesięciu metrów. Dla podtrzymania istnienia w tym stanie co jakiś czas musi pobierać energię. Dla ułatwienia stworzyła sobie zegar, pokazujący pozostały jej czas życia jeśli się nie „pożywi” oraz niektóre parametry utraty energii. Psychodeliczny absurd tej sytuacji budzi w niej pewnego rodzaju ponurą satysfakcję.





[Dialog z filmu Livid, moje przybliżone tłumaczenie. Cytat w tytule October and April.]

7 komentarzy:

  1. [Witam się też serdecznie tutaj, bo osóbka ciekawa :) Powodzenia z dwoma postaciami :)]

    Isis

    OdpowiedzUsuń
  2. [Wymyślmy coś :D]

    Lily Moss

    OdpowiedzUsuń
  3. [Zdecydowanie przybywam do pioruna kulistego <3 Jakoś tak pasuje mi to realnej postaci Gabriela, który jest Wielkim Wybuchem i całą galaktyką. Myślę, że pod tym względem mogliby się dogadać, zwłaszcza, że stojąc przy nim ona nie odczuwa tylu atomów, ile powinien mieć człowiek tylko tyle, ile ma wszechświat ;)]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  4. [Generalnie on nie wie, dlaczego jest na ziemi. Powiedzieli mu IDŹ więc poszedł. Nie dostał jeszcze żadnego sensownego wyjaśnienia. Może dziewczyna pomogłaby mu dostosować się do życia na ziemi? Bo on bardzo nieogarnia. No i na pewno super by było, gdyby razem wywędrowywali gdzieś na Wzgórza Charboux i tam uwalniali prawdziwe ja. O, to byłoby epickie. ]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. [I jeszcze pomyślałam, że ona mogłaby się nim karmić jako energią.]

      G.

      Usuń
  5. [Bo ładnie widoczki :) Zaczniesz (proszęproszęproszęproszę) od czegoś? Od środka? Od początku?]

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń
  6. Od miesiąca Gabriel musiał przywyknąć do ludzkiego ciała, stworzonego z jego mocy, w którym chował swoje dwie natury. Skrzydlatą i duszę, jestestwo, nagie istnienie. Był wybuchem. Pięknem stworzenia, czymś, czego ludzki umysł nie mógł pojąć, choć bardzo się starał. Gdyby ktoś mógł sfotografować jego duszę, zobaczyłby świat, jego istotę, moc stworzenia i piękno, odnalazłby tam sekrety, które wyszeptał mu Pan i smutek karania swoich braci. Widziałby śmierć, życie, splątane ze sobą, tworzące dziwny układ. Tęczówka boskiego oka niczym kosmiczna mgławica. Jedno łączyło się z drugim.
    Na ziemi nie był potężny. Mógł ukoić ból, przynieść ulgę, zakończyć bezboleśnie tułaczkę, jednak nic poza tym. Ogromna energia, którą dysponował, pozwoliła mu stworzyć ludzkie ciało, nie wymagając opętania czy narodzin i koniec. Nie miał prawa ingerować w ludzkie życie żadną specjalna siłą. Nie znał też swojej misji, został zesłany na ślepo i miał po prostu istnieć pośród ludzi, wiec to robił, ślepo posłuszny rozkazom z samej góry.
    Patrzył ludzkimi oczami na ulicę, delektował się śniegiem, który prószył mu na twarz, roztapiając się na policzkach i zostając na rzęsach. Uśmiechał się do siebie i świata, uważając go za największy prezent. Ranił swoje płuca smogiem i zanieczyszczeniami, karmił się pięknem roślin walczących przetrwanie z brudem. Teraz świat zasypiał. Natura pozwalała zniewolić się industrializacji, zapadając się pod chłodną pierzynką, by wiosną odżyć, rozbłysnąć.
    Zauważył dziewczynę, która opierała się o ścianę i nie wyglądała zbyt dobrze. Kierowany potrzebą swojej duszy, składającej się z miliona światów, podszedł do niej.
    - Czy dobrze się czujesz? Pomóc ci w czymś? – zapytał. Jego francuski był dziwny, jakby napełniony mocą i dziwnym, nieziemskim echem zapomnianego języka, sprzed Wieży Babel.

    Gabriel

    OdpowiedzUsuń